Ulicę Grodzką i przyległe zasnuwał gęsty, brunatny dym, który na skutek niekorzystnych warunków atmosferycznych opadał i zmuszał mieszkańców tego rejonu do zamykania okien i unikania spacerów. Strażnicy szybko zlokalizowali źródło zadymienia. Była to mała lokalna kotłownia, doskonale znana z wcześniejszych kontroli. Podobnie jak poprzednio i tym razem nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. W piecu CO spalano wyłącznie węgiel kamienny, a jako rozpałkę używano suchego drewna. Sytuacje takie, choć bardzo uciążliwe, jeszcze przez wiele lat będziemy mogli obserwować. Węgiel kamienny jest i długo będzie źródłem ciepła w wielu świdnickich nieruchomościach. Choć każdego roku kopcących kominów ubywa, to jednak nie znikną one całkowicie w najbliższych latach.
W tym samym dniu, to jest 8 kwietnia, tuż po godzinie 8.00, patrol straży miejskiej jadąc ulicą Towarową zauważył kłęby dymu nad jedna z nieruchomości. Po wyjściu z radiowozu, strażnicy poczuli silny, gryzący zapach spalanego oleju kreozotowego. Sytuacja była jasna, taki smród to efekt spalania podkładów kolejowych. Przeprowadzona kontrola potwierdziła podejrzenia strażników. Interwencja zakończyła się mandatem karnym w kwocie 500 zł i zakazem palenia tym wyjątkowo toksycznym odpadem.
Sprawa legalności nabycia i składowania na terenie posesji dużej ilości podkładów kolejowych została przekazana, celem stwierdzenia ewentualnych nieprawidłowości, do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.