Transparentów było więcej, m.in.: „Żądamy umów na czas nieokreślony”, „Precz z dyskryminacją” oraz „Żądamy przywrócenia do pracy naszych kolegów”. Protest dziś zorganizował dolnośląski zarząd NSZZ Solidarność. Radosław Machliński, zastępca przewodniczącego zarządu, przez mikrofon nawoływał, że niedziela jest wolna od pracy, a jeżeli ktoś tego nie rozumie, to niech zajrzy do kalendarza – bo w nim niedziela jest zaznaczona na czerwono. W AKS poszło właśnie o niedziele. Ale też nie do końca o to, że pracownicy nie chcą w niedziele pracować, tylko że chcą za to dostawać wynagrodzenie jak za niedzielne nadgodziny.
- W lutym nasz pracodawca wprowadził pięciodniowy tydzień pracy od poniedziałku do niedzieli i już nie płaci dodatkowo za pracę w niedzielę, jak kiedyś - mówi Marzena Choińska. Czyli teraz pracownicy mają wolne dwa dni w tygodniu, czasem na początku, czasem w środku, a czasem znów pod koniec tygodnia. A za niedziele zamiast nadgodzin, które dochodziły nawet do dwustu złotych za jedną niedzielę, otrzymują pięćdziesiąt złotych dodatku. - Niektórym przez to odpadła połowa pensji - mówi przewodnicząca Choińska. Od listopada załoga AKS jest w sporze zbiorowym z pracodawcą (który już od września przymierzał się do zmiany systemu płacenia za pracę w niedziele).
Pikieta rozpoczęła się przed drugą zmianą. Pracownicy przyszli wcześniej i demonstrowali. Następnie ruszyli do pracy, a na trawnik przed bramą po godz. 14.15 wyszli ci, którzy skończyli pierwszą zmianę. Obecni podpisywali się pod petycją, której treść poniżej:
Petycja do Pracodawcy
Zarząd Związku Zawodowego wraz z pracownikami AKS zwraca się z prośbą o przywrócenie czasu pracy od poniedziałku do piątku.
Gdy przedstawiciele związkowców zanieśli prezesowi petycję, ten wyprosił ich z gabinetu. Ale tłumaczka ostatecznie wzięła od pikietujących pismo. W tym czasie sama demonstracja przeniosła się pod fabrykę DSSE. Tu pikietującym przyglądało się z oddali dwóch Japończyków, nikt z zarządu – podobnie jak przed AKS – nie wyszedł rozmawiać z demonstrującymi.
Pracownicy DSSE domagają się podwyżek. - Nie było ich już od dwóch lat, od stycznia zeszłego roku jesteśmy w sporze zbiorowym z pracodawcą - powiedziała nam Laura Przeor, przewodnicząca komisji zakładowej NSZZ Solidarność w Daicel, która straciła pracę pod koniec lutego. W tym czasie pracę straciło też dwunastu innych związkowców z DSSE. Jednym – jak Laurze Przeor – nie przedłużono umów, innych zwolniono.
Wśród kilkudziesięciu osób w kamizelkach, z gwizdkami, z transparentami, związkowymi flagami znaleźli się też pracownicy innych firm z żarowskiej podstrefy Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, m.in. z T&P i ze świdnickiego Colgate.
- My też jesteśmy w sporze zbiorowym z pracodawcą, od października - powiedziały nam pracownice T&P, Urszula Fajdek (pełnomocnik Wiesława Rybińskiego, przewodniczącego komisji zakładowej NSZZ Solidarność w T&P) oraz Małgorzata Traczyńska.
Co będzie dalej? Załoga AKS myśli nad strajkiem z odejściem od maszyn. W referendum zakładowym na 123 głosujących 122 osoby opowiedziały się za taką formą protestu, jeśli dobrze płatne niedziele nie wrócą.