Nadzieja ma kolor żółty. Dlatego od kilku lat jesienią sadzą cebulki żonkili. Wiosną, gdy kwiaty zakwitną, tworzą żółte pola – symbol jedności i wsparcia dla osób chorób na raka i ich rodzin. W działaniach świdnickie Hospicjum od wielu lat wspiera samorząd naszej gminy.
To już czwarta edycja akcji „Pola Nadziei dla Hospicjum Świdnicy. W najbliższy poniedziałek, 11 października na pl. Grunwaldzkim w Świdnicy zostaną zasadzone cebulki żonkili. Wszystko po to, by pokazać chorym na nowotwory osobom, że nie są sami i w tej trudnej walce mogą liczyć na wsparcie. – Celem akcji jest szerzenie idei hospicyjnej. Zwłaszcza tym najmłodszym chcieliśmy przypomnieć, jak ważny jest drobny gest w stronę drugiego człowieka. Dzięki akcji pozyskujemy środki finansowe na świadczenie opieki nad naszymi pacjentami w ich środowisku domowym – informuje Gabriela Kaczkowska, prezes TPCH „Hospicjum”.
Po raz kolejny akcja odbywa się pod patronatem gminy Jaworzyna Śląska. W ubiegłym roku, gdy z powodu pandemii wszystkie działania odbywały się w internecie, nasza gmina wspierała hospicjum, przekazując na licytację vouchery do lokalnych salonów piękności. Za ten gest wsparcia prezes placówki przekazała na ręce burmistrza symboliczne podziękowania.
– Pandemia koronawirusa mocno ograniczyła wszystkie prowadzone działania, dlatego ubiegłoroczna edycja akcji została przeniesiona do sieci. Zatrzymano zbiórki i kwesty, w zamian powstała Wielka Wirtualna Puszka Pomocy. Nie mogliśmy się do niej nie przyłączyć. Pracownicy hospicjum od lat otaczają opieką chorych z naszej gminy, wspierają ich rodziny. Mają wielkie serca i za to ogromnie dziękujemy – mówi burmistrz Grzegorz Grzegorzewicz.
Towarzystwo Przyjaciół Chorych Hospicjum działa nieprzerwanie od 26 lat. Swoją opieką otacza także chorych z naszej gminy i ich rodziny. Pracownicy hospicjum jak nikt inny mają świadomość, że choruje nie tylko pacjent, ale także cała rodzina. Dlatego w trudnych chwilach są obok, wysłuchają, zrobią herbatę, pomogą w codziennych zabiegach medycznych. Pożyczą niezbędny sprzęt, jeśli jest to możliwe.
- Nasze pielęgniarki oraz lekarz jeżdżą do ludzi, których ostatnia droga jest jedną z najcięższych do przebycia. Bywa ciężko. Niektóre historie zostają w nas na długo. Mamy jednak poczucie, że to, co robimy, ma głęboki sens. Czujemy się potrzebni. Czujemy, że bierzemy udział w czymś naprawdę wyjątkowym. Widzimy to w oczach naszych pacjentów, czujemy w uściskach ich rodzin. I nie zamienilibyśmy tej pracy na żadną inną – tłumaczy Gabriela Kaczkowska, prezes hospicjum.