Piłkarze obu ekip nie rozpieszczali od pierwszych minut przybyłych na stadion przy ul. Sulechowskiej kibiców. Do 17. minuty na murawie niewiele się działo, ale zawodnicy szybko wzięli się w garść i zrehabilitowali się w oczach kibiców. Już w 18. minucie Okińczyc znalazł się w sytuacji sam na sam z Wierzbickim, nieczysto trafił jednak w piłkę, a ta przeszła obok słupka. 180 sekund później było już 1:0 dla gospodarzy. Andrzejczak próbował zaskoczyć naszego bramkarza, futbolówka uderzyła w słupek, a do siatki dobił ją Figiel wyprowadzając rywali na prowadzenie. Piłkarze Lechii próbowali pójść za ciosem i ta sztuka im się udała. W 27. minucie miejscowych kibiców uradował Tyktor, który wykończył dośrodkowanie z rzutu wolnego. Nie minęła nawet minuta, a przegrywaliśmy 0:3, po tym jak efektownie z dystansu przymierzył Figiel nie dając najmniejszych szans Wierzbickiemu na skuteczna interwencję. Taki obrót sprawy i szybko stracone trzy bramki mogły podłamać świdniczan, ale nasi zawodnicy wspierani przez około 30-osobową grupę fanów zdołali się podnieść. W 31. minucie Fojna przejął piłkę i kropnął z około 30-metrów „zdejmując pajęczynę” z siatki. Ta bramka dała podopiecznym Przemysława Malczyka nadzieję na wywalczenie jeszcze w Zielonej Górze korzystnego rezultatu. Goście walczyli o zdobycie drugiej bramki i złapanie kontaktu i ta sztuka udała im się na chwilę przed zakończeniem pierwszej odsłony. Obrońcami w polu karnym zakręcił Kopernicki, defensorzy zdołali zablokować strzał naszego napastnika, ale poprawka Szymona Borowego była już nie do zastopowania. Sędzia nie pozwolił już na wznowienie gry, Polonia przegrywała zatem do przerwy 2:3.
W tym sezonie chyba największą bolączką Polonistów jest brak koncentracji i w tym meczu również to się potwierdziło. Przykład mieliśmy przy stanie 2:0 dla Lechii, kiedy to rywale po kilkudziesięciu sekundach zdobyli kolejnego gola. Niestety sytuacja powtórzyła się na początku drugiej części gry. Poloniści stracili piłkę w środku pola, ta trafiła do Dworaka, który w sytuacji jeden na jednego pokonał Wierzbickiego. Sędzia liniowy w tej sytuacji nie dostrzegł zdaniem świdnickiego obozu pozycji spalonej piłkarza Lechii, nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy w taki sposób stracić bramki i to w 15. sekundzie drugiej połowy. Przyjezdni wierzyli cały czas w uzyskanie w Zielonej Górze korzystnego rezultatu, zbliżyć dla drużyny prowadzonej przez Piotra Żaka mogliśmy w 65. minucie, ale uderzenie Miętkiewicza głową nie sprawiło problemów Dobrolińskiemu. Biało-zieloni podkręcali tempo i w 78. minucie mieli idealną szansę do ponownego złapania kontaktu. Powalony przez golkipera przeciwników został Jaros, a arbiter wskazał na jedenasty metr. Niestety intencje strzelającego Szuby wyczuł Dobroliński i wciąż było 4:2 dla Lechii. Warto wspomnieć, że kilka minut wcześniej Poloniści domagali się jeszcze jednego karnego za zagranie piłki ręką w polu karnym gospodarzy przez jednego z zielonogórzan. Do końca spotkania nic się nie zmieniło, Polonia przegrała po walce z Lechią Zielona Góra 2:4.
Lechia Zielona Góra – Polonia Świdnica 4:2 (3:2)
Lechia: Dobroliński, Tyktor, Górecki, Górski, Wierzbicki (86' Siwy), Bąk, Figiel, Olejniczak, Andrzejczak (66' Sucharek), Okińczyc (72' Imeh), Dworak (80' Gryszczyk)
Polonia: Wierzbicki, Luber, Lato, Salamon, Chrapek, G. Borowy, Sz. Borowy (72' Szuba), Fojna, Jaros (83' Pietrzykowski), Miętkiewicz (72' Kukla), Kopernicki (83' Klimczk)