Praca arbitrów, ich kontrowersyjne decyzje spowodowały dużą nerwowość wśród piłkarzy na boisku, liczne decyzje wywoływały również niestety wściekłość i śmiech na trybunach. Gorzowski sędzia główny Przemysław Tyrka myślami był chyba ze święconką w kościele, szkoda tylko, że tacy ludzie funkcjonują w polskim sporcie i to na szczeblu seniorskiej III-ligi dolnośląsko-lubuskiej. Wspólnie ze swoimi pomocnikami m.in. dostrzegali dziwne spalone, nie widzieli zagrania ręką lubińskiego bramkarza 2 metry poza polem karnym, nie podyktowali ewidentnego karnego dla świdniczan (odgłos po zagraniu piłki ręką lubińskiego obrońcy słyszany był chyba w Polkowicach), a co najważniejsze podyktowali w drugą stronę kontrowersyjną jedenastkę chwilę po naszym wyrównaniu na 2:2. Gdyby Zagłębie II Lubin "wygrało na boisku" nie byłoby żadnego problemu, a tak pozostaje wściekłość i olbrzymi niedosyt. Szkoda tylko, że trójka bohaterów - rozjemców wczorajszego spotkania usiądzie teraz spokojnie do wielkanocnych stołów, a już za tydzień zamelduje się zapewne na kolejnym obiekcie (oby nigdy nie w Świdnicy!) i będzie raczyć swoją nieudolnością kolejnych piłkarzy i zdegustowanych kibiców.
To co zaprezentowaliśmy jednak w pierwszych 45 minutach nie napawało optymizmem. Indywidualne błędy, straty i brak pomysłu na sforsowanie obrony przeciwnika i w efekcie przegrana pierwsza połowa w wymiarze 0:2. Już w 4. minucie rywale wyszli na prowadzenie po mocnym strzale z 10 metrów. Martwić mógł jednak brak asekuracji i łatwość z jaką zawodnik Zagłębia znalazł się przed naszym bramkarzem. Drugie trafienie padło w 35. minucie po precyzyjnym strzale z rzutu wolnego.
Po zmianie stron obserwowaliśmy już jednak zupełnie inny świdnicki zespół. Od pierwszych minut podopieczni Marcina Morawskiego rzucili się na przeciwników pragnąc zniwelować starty. W 56. minucie sygnał do ataku dał sam trener popisując się dokładnym strzałem z 20 metrów. Przewaga biało-zielonych rosła z minuty na minutę, ale nasz zapał był konsekwentnie neutralizowany przez złe decyzje trójki arbitrów. Rozpoczęło się od nieodgwizdania ewidentnego karnego dla gości za zagranie ręką w polu karnym rywala, pokazania kilku dziwnych spalonych i braku reakcji na zagranie ręką poza polem karnym bramkarza Zagłębia. Biało-zieloni i tak dopięli jednak swego. Iegor Tarnov przejął piłkę w środku pola, przebiegł z nią 20 metrów i na dużym spokoju pokonał bramkarza przeciwników doprowadzając do wyrównania. Świdniczanie pragnęli pójść za ciosem, ale niestety wtedy swoje "trzy grosze" dołożyli trzej bohaterowie sobotniej potyczki. 2 minuty po naszym golu podczas rzutu rożnego dla Zagłębia, arbiter główny dopatrzył się zagrania ręką i podyktował jedenastkę zamienioną na bramkę na 3:2 dla gospodarzy. W końcówce mieliśmy swoje szanse na wyrównanie, bardzo aktywny na prawej stronie był Michał Skrypak ostro naciskając na defensora i kilkukrotnie znajdując się w korzystnej sytuacji - niestety brakło zimnej krwi i opanowania. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miał drugi z ukraińskich piłkarzy Polonii-Stali Andrii Kozachenko. Zawodnik znalazł się oko w oko z golkiperem Miedziowych, lecz okazał się gorszy w tej sytuacji.
Reasumując, szkoda słabszej pierwszej połowy, bo gdybyśmy zagrali tak jak w drugich 45 minutach, byłaby realna szansa na trzy punkty nawet grając momentami przeciwko czternastu rywalom! W ostatnim czasie polskie sędziowanie w każdej klasie rozgrywkowej to sprawa na osobny temat. Szkoda tylko, że na nieudolności rozjemców cierpią często przede wszystkim najmłodsi adepci futbolu. Często "przymyka się oko" na pracę sędziów, ale teraz należy to powiedzieć wprost - świdniczanie zostali pozbawieni szansy wywalczenia w Lubinie przynajmniej jednego punktu. Pan Przemysław Tyrka popełnił w sobotę tyle błędów, że na prawdę powinien grubo zastanowić się nad zmianą dyscypliny sportowej, którą ma zamiar sędziować.
Zagłębie II Lubin - Polonia-Stal Świdnica 3:2 (2:0)
Polonia-Stal: Kot, Luber, Salamon, Sudoł, Truszczyński, Rytko, Morawski, Tarnov (85' Kozachenko), Kukla, Skrypak, G. Borowy