Na rozgrzewkę wystąpiła świdnicka grupa The Floorators, którą niemrawymi oklaskami powitała dosłownie garstka widzów. Szkoda, bo chłopaki zagrali naprawdę świetnie. Wystarczy dodać, że na poprzednim koncercie w Izi Rajderze, The Floorators zdołali po brzegi zapełnić publicznością obie sale pubu. Tym razem jednak cena biletów zadziałała na niekorzyść zespołu.
Ledwo przebrzmiały ostatnie dźwięki świdnickiej formacji, a już niebawem nową salę Izi Rajdera wypełniło ciepłe brzmienie staroszkolnego mocnego rocka, z miłością do motocykli, psów i alkoholu w tle. Na scenę dumnie wkroczyły bowiem Złe Psy, z Anrzejem Nowakiem na czele. Starą szkołę słychać było nie tylko w brzmieniu i aranżacji utworów, ale przede wszystkim w tekstach. Proste, za to bardzo szczere, zdawałoby się, że pisane tak, by nawet osoby nieznające twórczości grupy, mogły śpiewać na koncertach wtórując Nowakowi. I tak też było. Mimo niezbyt licznej widowni, słowa niektórych refrenów wydobywające się z gardeł widzów wypełniały całą salę.
Niestety całemu koncertowi towarzyszyły mniejsze lub większe zaniedbania techniczne. A to brakowało echa w gitarze, a to znowu wzbudzał się któryś z mikrofonów perkusyjnych. Zirytowany Nowak musiał nawet przerwać jeden z utworów domagając się od realizatora usunięcia problemu. Na domiar złego przez cały koncert na środku widowni stały dwie ławki, a na nich statyw do kamery. Przez większość koncertu nie był on używany, za to skutecznie utrudniał publiczności zabawę. O pogowaniu, czy skakaniu nie było mowy.