- Przeszliśmy z córką ze dwadzieścia kilometrów! - powiedział po grze Grzegorz Struczuk, który drużynę stworzył z córką Melanią. II Świebodzicka Gra Miejska okazała się niezwykle trudnym wyzwaniem. Aby wygrać przydało się doświadczenie zdobyte przed rokiem. Doświadczeniem tym dysponowała Ewelina Sułek, która w szranki stanęła wspólnie z siostrą Justyną. Świebodziczanki zwyciężyły ostatecznie po partii żywych warcabów.
W Grze Miejskiej chodzi bowiem o to, aby planszą stało się całe miasto. I stało się. Każda z ośmiu drużyn otrzymała na trasie trzy koperty, a w każdej miała do rozwiązania zagadkę historyczną i rebus. Na przykład:
ZAGADKA HISTORYCZNA:
Zegar tyka, tyk, tyk, tyk…
Tę zagadkę odgadniesz w mig!
Czy znasz historię zegarmistrza wybitnego?
Prekursora na Śląsku, przedsiębiorcę ambitnego?
Co swoimi zegarami Świebodzice rozsławił
Konkurencję wiedeńską niezwykle ciekawił
Lecz mimo, że zegarami władał życie całe
Czasu nie zatrzymał – toż pragnienie zuchwałe
Przyszło więc spocząć Gustawowi słynnemu
Z ukochanym zegarem, wśród paproci schowanemu
REBUS:
Pięć tablic widzisz, więc choć tu wieczne schronienie dostała rodzina, w liczbie pojedynczej miejsce się to nazywa. Następnym punktem Twej trasy jest podobne miejsce, tam jednak symbolicznie mieszka cała armia – przy ulicy, która nawiązuje nazwą do Książa.
- Najbardziej podobały mi się pytania historyczne - mówi przedstawicielka zwycięskiego duetu, Ewelina Sułek, z wykształcenia organizatorka turystyki i rekreacji. Jej młodsza siostra właśnie zdała maturę i wybiera się na Politechnikę Wrocławską. Obie panie zgodnie przyznają, że udział w Grze Miejskiej był dla nich ciekawą przygodą. I zapewniają, że za rok znów wystartują.
W II Świebodzickiej Grze Miejskiej bawiły się rodziny i przyjaciele. Zdobywczynie drugiego miejsca, Ola i Magda, były przez pięć godzin zmagań pod opieką dziadka Oli – Jana Wojaczka, który wodził dziewczęta autem, a na koniec pokierował drużyną żywych warcabów. Jak dało się zaangażować w grę seniora rodu? - Po prostu: dziadek ma czas i lubi wnuczkę - odpowiada pan Jan.
- Niektóre pytania były bardzo trudne - ocenia grę Kamil Weber, który bawił się z Katarzyną Żelichowską. - Nawet w Internecie nie mogliśmy znaleźć wszystkich odpowiedzi. Najłatwiej nam poszło z patronami medialnymi.
- Jasne, że gra nie jest łatwa, ale o to chodzi, żeby się pomęczyć, na tym polega cała przyjemność - mówi Joanna Paruch, współwłaścicielka świdnickiej Agencji Medialnej Arete, organizatora gry. - Już po raz kolejny zdecydowałyśmy się na zorganizowanie gry w Świebodzicach, ponieważ to miasto nas fascynuje i mamy nadzieję, że fascynuje też mieszkańców Świebodzic - dodaje Justyna Tądel, współwłaścicielka Arete.
Gra była wieloetapowa. Do zadań drużyn należało nie tylko pokonanie trasy i rozwiązanie quizu, ale też rozegranie trzech potyczek z inną drużyną, np. w gumę, w skoki na skakance, czy w rzucanie piłeczką. Ważne było też zaopiekowanie się balonami z logo partnera akcji – portalu ZnaneNieznane, który promuje aktywne spędzanie czasu. Nie wszystkie drużyny z balonami dotarły na metę... Nagrody ufundował Urząd Miejski w Świebodzicach, którego przedstawiciele wzięli też udział w finałowej partii żywych warcabów. Kolejna gra zapewne za rok!