Tym razem reżyser i właściciel prywatnego teatru „Binominis”- Michał Machowski, korzystając z tekstu i pomocy P. Ratajczaka, stworzył świdnicką wersję losów wykreowanego przez media na bohatera roku- Zbigniewa Tataja- zwykłego człowieka wciągniętego w wir „szołbiznesu”. Bezwzględność i cynizm świata mediów zderzony z naiwnością i uczciwością kierownika magazynu kreuje smutny i przygnębiający obraz współczesnego świata. Odsłania kulisy tworzenia show, kreowania idoli, celebryckich ambicji popularności za każdą cenę. Pokazuje też beznadziejność życia i brak perspektyw prowincji po ustrojowej transformacji (ten problem znacznie mocniej wybrzmiał w wałbrzyskiej odsłonie sztuki). Jednak niezłomna postawa tytułowego bohatera wśród galerii karierowiczów, którzy dla sukcesu są w stanie zrobić wszystko, niesie nikłą nadzieję, że są w tym pokręconym świecie ludzie, którzy nie dadzą sobą manipulować. Symbolem prawdy i bezkompromisowości jest postać Bruce’a Springsteena- tak często przywoływana. Aktorzy brawurowo odegrali swoje role. Stworzyli wyraziste kreacje sceniczne, dało się odczuć zgranie zespołu. Szczególnie prawdziwie zabrzmiała ta historia zagrana przez ludzi młodych, a więc z natury swej bezkompromisowych. Sztuka trzymała w napięciu, zaskakiwała zmianami sytuacji, różnicowała tempo. Jej ważnym komponentem była niewątpliwie strona muzyczna- dobór utworów i piosenki zaśpiewane przez wykonawców uatrakcyjniły przekaz. Publiczność nagrodziła aktorów i twórców przedstawienia owacjami na stojąco. Ja szczególną uwagę zwróciłam oczywiście na mojego ucznia, Kamila Czubalę, który zadebiutował w pełnowymiarowej sztuce. Dotąd znałam go jako miłośnika teatru, który bierze udział we wszystkich organizowanych przeze mnie wyjazdach na spektakle, motywuje do kolejnych i pomaga mi zebrać grupę osób chętnych, z okazji świąt teatralnych z bukietem kwiatów jeździ do dyrekcji „Teatru Dramatycznego”, by złożyć wyrazy atencji. Kamil dojrzał do tego, żeby przejść na tę drugą stronę - z widza stać się aktorem. Za symboliczny uznałam początek „Bohatera roku”, kiedy Kamil zaczyna grę, siedząc wśród publiczności. Moment, w którym opuszcza swoje miejsce na widowni i wchodzi na scenę, by na niej pozostać, był dla mnie szczególnie wzruszający. Tym bardziej, że czuje się na niej, jak ryba w wodzie. Miło było patrzeć, jak z przykładnego i pilnego, chociaż czasem niepokornego i myślącego po swojemu ucznia, przeistacza się w aktora- świadomego swoich możliwości, mówiącego pewnym głosem, dynamicznego i uważnego. Trudno wyrokować, jak długo potrwa przygoda Kamila z teatrem. Wiem od Jego Rodziców i Babci, z którymi rozmawiałam po premierze, że jest niespokojnym duchem i ma wiele planów i marzeń na przyszłość. Imponuje mi odwaga i determinacja Kamila, by te marzenia spełniać i intensywnie poszukiwać swojego miejsca w życiu. Kamilu, dziękuję za sobotnie wzruszenia i piękną białą różę, którą otrzymałam po spektaklu. Gratuluję sukcesu i trzymam kciuki za kolejne sceniczne odsłony Twojego talentu.
(Ewa Grochowska)