Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 1800
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

REGION: Setne urodziny

Środa, 31 maja 2023, 13:22
Autor: red
REGION: Setne urodziny
Fot. UM Jaworzyna Śląska
Przetrwała wojnę. Do Polski trafiła, uciekając przed banderowcami. W Milikowicach osiedliła się z mężem zaraz po wojnie w ramach akcji przesiedleńczej. Dziś Stefania Laszków pozostaje pod opieką córki Józefy. 25 maja skończyła 100 lat.

Z okazji urodzin w poniedziałek, 29 maja w Pieszycach, gdzie mieszka z córką, Panią Stefanię odwiedził burmistrz Grzegorz Grzegorzewicz i zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego Magdalena Dyko, życząc jej kolejnych lat w zdrowiu i w gronie najbliższych.

Stefania Laszków urodziła się 25 maja 1923 r. w Lipnicy Dolnej, w powiecie Rohatyn, w województwie Stanisławów (obecnie są to tereny Ukrainy) jako pierwsze dziecko Anieli i Franciszka Skupień. Byli oni osadnikami po wojnie bolszewickiej. Pani Stefania miała jeszcze młodszego brata Stefana i najmłodszą siostrę Marysię. W 1940 r. wyszła za mąż za Aleksandra Laszków. Po roku urodził im się syn Franciszek.

To były trudne czasy dla Polaków. Po sugestiach Niemców, że pozwolą na stworzenie „państwowości ukraińskiej”, zaczęło się polowanie m.in. na Polaków. Rodziców i rodzeństwo Pani Stefanii wywieziono do Kazachstanu. Ojciec umarł tam w szpitalu. Ciała nigdy nie oddano rodzinie. Mamę po śmierci pochowała 15-letnia wówczas Marysia, wykopując samodzielnie grób i robiąc trumnę ze znalezionych desek. Grób przykryła kamieniami, aby zwierzęta czy ptaki nie dostały się do ciała. Brat Stefan w wieku 16-17 lat dołączył do rodzącej się armii pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Przeszedł z nim cały szlak, biorąc udział w walkach, m.in. pod Monte Casssino. Wrócił do Polski dopiero w 1955 r. lub 1956. Zatrzymał się wówczas u Stefanii.

Maria wróciła do Polski razem z innymi sierotami, które nieznanej hrabinie udało się sprowadzić. Przyjechała do Bydgoszczy i tam została adoptowana przez samotną, wykształconą kobietę. Przez PCK szukała jednak Stefanii. Po dwóch latach otrzymała wiadomość, że żyje i mieszka z mężem w Milikowicach. Przyjechała do niej i została w Milikowicach. Nie wróciła już do adopcyjnej mamy, chociaż miała u niej bardzo dobrze. Stefania wraz z mężem wyprawili wesela rodzeństwu i pomogli im się urządzić, choć sami niewiele mieli. Do Polski przyjechali, uciekając przed UPA. Banderowcy otoczyli wioskę, w której mieszkali Polacy, podpalili domy, a do uciekających osób strzelali. Stefania z dzieckiem na ręku schroniła się w piwnicy, ale ze względu na duszący dym musiała uciekać z domu. Trafiono w nią kulką dum-dum, która rozrywała ciało. Syn zginął, Stefania została ranna. Odnaleźli ją obcy ludzie i zaopiekowali się nią. Mężczyzn wówczas w domach nie było, kryli się po lasach, zagajnikach, cmentarzach. Jeszcze przed zakończeniem wojny Polaków umieszczono w bydlęcych wagonach i wysłano do Przemyśla. Tam musieli się wykąpać, dostali nowe ubrania, jedzenie i każdy pojechał w inną stronę Polski. Stefania i Aleksander Laszków udali się do kuzynów mieszkających niedaleko Wadowic. Jeden ich nie przyjął, ale drugi się zgodził, chociaż w domu mieszkało dużo osób. To nie był koniec ich cierpień. Mąż Pani Stefanii dostał się do niemieckiego obozu, gdzie budował okopy. Kiedy prowadzili ich na zachód, w czasie kiedy Niemcy uciekali już z ziem polskich, udało mu się uciec.

Po zakończeniu wojny przybyli na ziemie odzyskane. Za utracone mienie na wschodzie otrzymali małe gospodarstwo w Milikowicach. W małym, starym domu zamieszkali z rodziną niemiecka i rosyjską. Niemców wysiedlono, a Rosjanie, którzy byli lekarzami, po jakimś czasie wyjechali. Stefania i Aleksander Laszków zostali na gospodarstwie sami. Doczekali się trójki dzieci: Władysława, który po rodzicach objął gospodarstwo i jest wieloletnim sołtysem, Józefy – nauczycielki matematyki w Szkole Podstawowej w Pieszycach (powiat dzierżoniowski), która opiekuje się Panią Stefanią od prawie 20 lat oraz Anny - księgowej i współwłaścicielki firmy w Milikowicach. Aleksander Laszków zmarł w 1999 r. w wieku 85 lat. Pani Stefania jest szczęśliwą babcią 8 wnuków i 12 prawnuków.

Twoja reakcja na artykuł?

1
100%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group