Miniony weekend przyniósł serię wypadków i kolizji. W Sadach w sobotę rano dachował ford ka. Gdy na miejsce przyjechali strażacy, okazało się, że kierowcy nie ma. Ratownicy podejrzewając, że kierujący mógł być w szoku, zaczęli przeczesywać pobliski las. Okazało się, że mężczyzna poszedł do pobliskich zabudowań opatrzyć rany. Tymczasem jego rodzina pomogła postawić auto na koła. Prawdopodobnie kierujący nie zachował zasad bezpieczeństwa i dlatego stracił panowanie nad pojazdem.
W Bojanicach z drogi wypadł mercedes. Przejechał jakieś 10 metrów rowem, po czym uderzył tyłem w drzewo. Kierowcy nic się nie stało.
Groźnie było w Pastuchowie. Około godz. 21.20 czołowo zderzyły się dwa auta. Według ustaleń policji to kierowca escorta jechał z nadmierną prędkością i uderzył w almerę.
- Na miejscu były dwa zastępy straży pożarnej, policja i pogotowie – relacjonuje Dariusz Szymaniak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy. – Gdy dojechaliśmy na miejsce nie było kierowców, poszkodowane były dwie pasażerki.
Kobiety zostały przewiezione do szpitala. Almera została przekazana właścicielowi, który zaraz wrócił na miejsce zdarzenia, escortem z kolei zajęła się policja.
- Trwają czynności prowadzące do zatrzymania sprawcy zdarzenia – mówi Katarzyna Czepil z Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy.
To był dosyć ciężki weekend na drogach. Zanotowano trzydzieści jeden kolizji, policjanci nałożyli dziewięćdziesiąt osiem mandatów, zatrzymali piętnaście dowodów rejestracyjnych i osiemnastu nietrzeźwych kierujących. Najczęstszą przyczyną kolizji była nadmierna prędkość, nieudzielenie pierwszeństwa oraz najechanie na tył drugiego pojazdu.
Najbardziej pijanym kierowcą okazał się mieszkaniec Świebodzic, który w organizmie miał 3 promile alkoholu.