Jednak w regionie orszaki przejdą także ulicami innych miast: Barda, Dobromierza, Dzierżoniowa, Kłodzka, Kudowy-Zdrój, Świebodzic, Wałbrzycha Ząbkowic Śląskich. W każdej z miejscowości sednem programu jest przejście orszaku ulicami miasta razem z Trzema Królami i publiczne oddanie hołdu Jezusowi. Zazwyczaj orszakom towarzyszą inscenizacje, wszyscy uczestnicy otrzymują korony i śpiewniki, specjalne atrakcje i nagrody przewidziano dla dzieci oraz najciekawiej przebranych. – Tradycja wielkich ulicznych jasełek jest jeszcze jedną okazją do głoszenia prawdy o chrześcijaństwie jako o religii pokoju, otwartości i miłości – zauważa Sławomir Kaptur.
W Świdnicy rolę Świętej Rodziny powierzono Maciejowi i Zuzannie Batorom oraz ich synkowi Barnardowi. Tak Batorowie opowiadają o swojej przygodzie:
Jak się Państwo poznaliście?
Zuzanna: Poznaliśmy się podczas studiów podyplomowych na Akademii Muzycznej w Stuttgarcie trzy lata temu. Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat.
Rola św. Rodziny w ulicznych jasełkach, czy widzicie w tym coś więcej niż teatr?
Zuzanna: Ależ oczywiście – w rzeczywistości jesteśmy właśnie świętą rodziną (śmiech). Jest dla nas wielkim zaszczytem, że poproszono nas o wystąpienie w tej roli. W relacjach rodzinnych chcielibyśmy wzorować się na Świętej Rodzinie.
Maciej: Jest to dla nas wspaniała okazja do sympatycznych działań wspólnie ze świdnickimi znajomymi mocno zaangażowanymi w życie Kościoła. Jest to zatem wydarzenie bardzo integrujące.
Mały Jezus – kilka zdań o nim, jaki jest? Ma oryginalne imię.
Maciej: Mały Jezus, Bernard Bator jest bardzo wesoły. Nigdy nie płacze długo. Lubi towarzystwo, więc nie protestuje gdy jest „porywany” przez zauroczonych nim znajomych. Gra na organach, śpiewa, tańczy. Nie lubi długich kazań – preferuje pieśni i mocne brzmienie organów. Na co dzień ubiera się raczej wygodnie, na oficjalne spotkania zakłada białe koszule i sztruksy. Lubi zwierzęta, jest bardzo cierpliwy wobec rozmówców o skrajnie odmiennych poglądach, wiele podróżuje. Zazwyczaj bardzo rozmowny, lubi się jednak czasem wyłączyć z towarzystwa na krótki sen lub chwilę zadumy.
Zuzanna: Bernard to imię mojego profesora – Bernharda Haasa, genialnego organisty i wspaniałego człowieka. Poza tym pasuje do nazwiska.
Maciej: Dodatkowo postać francuskiego świętego z Clairvaux była bardzo magnetyzująca. Inne rozważane przez nas imiona teraz już zapomnieliśmy. Na liście oczekujących są Celina i Jan-Andrzej. W planach jest także Zofia. Imię miało być możliwie oryginalne ale też niezbyt „archaiczne”.
Jak sami postrzegacie ideę Orszaku, co w niej jest dla Was najważniejszym motywem.
Maciej: Dla mnie to znak czasów. Podobne inicjatywy znam tylko z Francji i ze Szwajcarii. Wygląda na to, iż spontanicznie w Polsce zaczyna się sięganie po wcześniej obce nam formy aktywności. Poza pracą i rodziną pojawia się jeszcze potrzeba większej wspólnoty