Donosy, haki, prokuratura – takie słowa królowały podczas półtoragodzinnej dyskusji. Zapędów skłóconych od wielu kadencji samorządowców nie studziła ani obecność księdza, ani wielu mieszkańców. Jak pod koniec wiejskiego wesela naparzali się ze wszystkich sił, tracąc z oczu przedmiot dyskusji.
A chodziło o decyzję wojewody dolnośląskiego, który uznał, że Kazimierz Chęcik, złamał prawo i musi stracić mandat. Poszło mianowicie o festyn rodzinny, zorganizowany na prosbę proboszcza z Milikowic. Ksiądz Wojciech Dąbrowski poprosił mieszkańców o wsparcie dla trzech parafialnych kościołów, konkretnie o zebranie środków na zakup nagłośnienia. Najlepszym rozwiązaniem by ł zdaniem wszystkich właśnie festyn. Na sprzedaż zostały wystawione pierogi, ciasta, sałatki i piwo.
Radny Chęcik jako jedyny parafianin prowadził działalność gospodarczą w postaci sklepu, miał koncesję na sprzedaż alkoholu i mógł uzyskac zezwolenie na ustawienie stoiska. I to stoisko stanęło na terenie gminnym, czyli w świetlicy wiejskiej w Witkowie, co doprowadziło do złamania prawa. – Nie wiedziałem, że czyniącego bezinteresowne dobro narażę na takie konsekwencje – mówił w płomiennej przemowie ksiądz Dąbrowski i apelował, by radnego nie pozbawiać mandatu. – Sam alkoholu nie sprzedawał, tylko pomógł z tym nieszczęsnym zezwoleniem i oto cała jego wina – tłumaczył proboszcz.
- Prawo jest jednakowe dla wszystkich, a radny Chęcik wielokrotnie sam nas napominał, byśmy trzymali się ściśle przepisów – ripostowała radna rządzącej koalicji Ewa Kotula. Na nic zdało się nawoływanie opozycji, by uchwały o wygaszeniu mandatu po prostu nie podejmować. Wówczas decyzję musiałby podjąć wojewoda, a radny mógłby odwoływać się do sądu. Wstawiennictwo mieszkańców, księdza i części Rady nie pomogło. 9 głosami za Kazimierz Chęcik stracił mandat. – To zwyczajna zemsta polityczna – powiedział po zakończeniu głosowania i zapowiedział zaskarżenie uchwały do… wojewody.
W Świdnicy dwójka radnych mogła z równie błahego powodu stracić mandaty. Jednak Rada Miejska na to nie wyraziła zgody i teraz oboje dochodzą swoich praw w sądzie administracyjnym.