O dramatycznych losach tej młodej kobiety, mamy trzech małych dziewczynek pisaliśmy już kilkakrotnie. Kobieta od kilku lat zmaga się z ciężkim, złośliwym nowotworem. Rak piersi, mimo dziesiątków chemio- i radioterapii okazał się niepokonany. Liczne przerzuty i bezsilność polskich lekarzy były dla Julity Borowiec niczym wyrok.
Ale zebrała się grupa przyjaciół, którzy postanowili pomóc. Zaczęły się kwesty uliczne, zbiórki do puszek w sklepach, koncerty i bale charytatywne. W ten sposób, dzięki setkom ludzi dobrej woli, udało się zebrać ponad 100 tys. zł. Brakowało już naprawdę niewiele. I wtedy pojawili się niezwykli darczyńcy, którzy wręczyli Julicie 14 tys. euro. Tymi darczyńcami okazali się państwo Wojtasik z Bogatyni. Przekazali nie tylko owe 14 tys. euro, ale także 50 tys. złotych. Wszystko to były pieniądze, które zbierali na leczenie swojego syna Adasia. Niestety, chłopiec nie wykorzystał ich w całości, jego choroba okazała się silniejsza, zmarł. Po obejrzeniu reportażu w telewizji rodzina zdecydowała się przekazać pozostałe fundusze właśnie dla chorej świebodziczanki.
Tak ogromny zastrzyk gotówki sprawił, że na koncie Julity pojawiła się wymarzona, niewyobrażalna dla kobiety kwota 150 tys. zł. To przepustka do nowatorskiego leczenia w Chinach.
Wczoraj rano Julita wyleciała do Pekinu wraz z opiekunką i tłumaczką. Spełniło się największe marzenie jej i jej dzieci. Teraz trzeba już tylko trzymać kciuki za powodzenie terapii i jak najszybszy powrót do zdrowia. - Dziękuję, że jesteście Państwo ze mną, w tym trudnym dla mnie i mojej rodziny czasie, że pomagacie mi pokonać śmiertelną chorobę. Trudno jest mi wyrazić słowami, jak wielka jest moja wdzięczność za Państwa wsparcie i wszelkie gesty życzliwości – napisała w specjalnym podziękowaniu Julita.
Julito, trzymaj się i zdrowiej jak najszybciej.