Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 1803
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Świdnica: VESPA – sączyciel jadu w polską estradę

Poniedziałek, 5 października 2009, 8:30
Aktualizacja: 8:32
Autor: MaTa
Świdnica: VESPA – sączyciel jadu w polską estradę
Fot. użyczone VESPA
10 października w Świdnicy zagra zespół Vespa. Jak sami mówią o sobie: Vespa to dancingowy blichtr tanich garniturów. Na kilka dni przed koncertem w Świdnicy z Piotrem Markowskim (bas, wokal) i Grzegorzem Kupichą (gitara, wokal) rozmawiała Magdalena Trzeciak.

W przypadku Vespy trudno jest wyznaczać jakieś konkretne ramy gatunkowe, ale skąd pomysł jeśli chodzi o nazwę „Vespa”
PM: Vespa to oczywiście kultowe włoskie skutery, które stały się ulubionym środkiem lokomocji modsów - angielskiej subkultury z lat 60. Później ten atrybut stał się częścią wizerunku pierwszych skinheadów, którzy przeszczepiali jamajskie ska i reggae na teren wysp brytyjskich. Czyli nazwa bez wątpienia jest subkulturowym odwołaniem. Ale producent skuterów jest skąpy i nie chciał nam zapłacić petryliarda dolarów za reklamę, więc od dłuższego już czasu używamy włoskiego słowa w jego dosłownym tłumaczeniu - osa. A zespół Osa jest niestrudzonym sączycielem jadu w polską estradę, gdyż żądło ma wielkie i groźne i nie wacha się go użyć.
GK: Oczywiście jeśli wielce szanowny pan prezes Euro Moto Trade Sp. z o.o. (główny importer Vespy na Polskę) czyta te słowa to my wciąż jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje. Nasza sprzedajność jest do jego dyspozycji! Pozostaje kwestia ceny i zrobienia nam tych wielkich 10 metrowych nadmuchiwanych pinup-ek o których rozmawialiśmy.

Jak gracie i dla kogo gracie, a przede wszystkim co gracie?
PM: Gramy najlepiej na świecie, rzecz jasna. A gramy dla wszystkich, którzy chcą nas słuchać.. I dla tych co już nie chcą i błagają, by przestać też gramy.
GK: Gramy przede wszystkim dla naszych fantów przenajukochańszych, żeby im życie umilać, humor poprawiać i podkład do tańca i innych rytmicznych czynności dostarczać. Korzystając z okazji pozdrawiamy ich staropomorskim okrzykiem: Kochamy Was!!! Ska, bo chyba należałoby tu zaznaczyć, że tak się nazywa gatunek muzyki, który uprawiamy, to muzyka i do tańca i do różańca. Można się przy niej pośmiać i popłakać też. No generalnie w tej muzyce zapoczątkowanej na Jamajce lat 60-tych każdy może znaleźć coś dla siebie i chyba dlatego do dziś zespoły z całego świata podejmują się grania ska i znajdują słuchaczy.

O czym śpiewać się powinno a o czym nie?
PM: Trudne pytanie, mi daleko do stwierdzania o czym się powinno śpiewać, a o czym nie, to zależy od śpiewaka, wykonawcy, czy jak tam ich zwał. A powinien śpiewak śpiewać o tym, co mu na sercu leży, o tym, co czuje, że musi zaśpiewać, bo jak nie zaśpiewa to zejdzie w męczarniach. Inna rzecz, że dużo śpiewaków i śpiewaczek nie ma pojęcia o czym śpiewać, a przecież nie mogą robić tylko „lalala”. I głupoty, jakieś bzdety mamroczą, byle by piać. Ale nie można ustalić w muzyce, co się powinno a co nie.
GK: Oj nie można, nie można, bo są ludzie którzy chcą posłuchać o biuście Baśki i są tacy, którzy uważają że trzeba „heal the word”. Każdy słuchacz na innym poziomie poprzeczkę stawia swoim ulubionym szansonistom i tu się nic nie poradzi ani opiniami ani zakazami. Wolność. Ja na ten przykład to lubię jak o miłości śpiewają...

Wiemy już dla kogo gracie, o czym śpiewacie, a powiedźcie jeszcze kto zagra w Świdnicy? Może kilka słów o początkach istnienia zespołu?
PM: Początki nasze wspominamy z tęsknotą i rozrzewnieniem wielkim. Młodości to lata były przecież, po 15 lat mieliśmy zaledwie. W innej erze przyszło nam rozpoczynać działania muzyczne, niż teraz panuje. Bez internetu, komórek i całego tego skoku technologicznego. Nie mam pojęcia, jak my wtedy w ogóle na próbę się umawialiśmy. Obowiązującym nośnikiem była wówczas kaseta i w takiej też formie wyszła nasza pierwsza płyta. No inny świat jakiś był zupełnie. Ale niezmiennie powrót pamięcią do tych początków wywołuje u nas uśmiech. Obecnie jest nas szóstka: Alicja (wokalizy i saksofon), Grzesiek (gitara i wokalizy), Piotrek (bas i wokalizy), Porek (trąbka i ruch sceniczny), Kolumb (klawisze) i Grochu (perkusja).
GK: Ja tylko chciałem dodać, że to wspominanie przeszłości i początków to coraz trudniejsze jest, bo to tak odległe czasy, że się już w pamięci pozacierało wiele. Kiedyś to się na próbach rozmawiało o nowych markach nalewek i planach wakacyjnych a teraz to się lekami numerami telefonów lekarzy wymieniamy. Także jakby nie patrzeć to wtedy większa beztroska była i faktycznie z uśmiechem i nostalgią się o tym myśli.

Co jest zatem najgorsze, co mogłoby wydarzyć się w świecie polskiego szołbiznesu?
PM: No kolejne trudne pytanie, atmosfera się zagęszcza. Hmm, najgorsze co może spotkać polski szołbiznes to chyba Vespa. To znaczy to już się stało, ale mam na myśli jeszcze uhonorowanie nas. O, jakbyśmy dostali wszystkie Fryderyki na przykład i jeszcze Eurowizję wygrali, a Kaczyński by nas odznaczył za krzewienie kultury. I wszyscy by piali z zachwytu, że tacy świetni jesteśmy, inteligentni, nowatorscy i żebyśmy z lodówki każdemu Polakowi wyskakiwali. To by było dopiero. Zagłada, dno.
GK: I żeby Piotrek w jury jakiegoś „czegoś z gwiazdami" zasiadł i opluwał tam nasze aktoreczki z sitcomów, Ala w specjalnym numerze Hustlera (ulubione pismo naszego trębacza) by wystąpiła, a ja bym wydał na VHS samouczek bicia akordów durowych. Mamy tego dużo w zanadrzu dla naszego kochanego szołbiznesu tylko nikt w nas jeszcze nie zainwestował, nie odkrył…

Wzory, ideały, aspiracje - co stanowi dla Was źródło natchnienia w tym muzykowaniu?
GK: Chyba objętość tego wywiadu nie jest w stanie pomieścić wszystkiego, co nas inspiruje. Na wyrywki to mogę wymienić filmy, które kupujemy na stacjach benzynowych po 5 złotych i oglądamy w busie jadąc na koncerty, Romka Kostrzewskiego, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy, czy też stare nagrania zespołów bluesowych ziemi szczecińskiej. To wszystko, co nas otacza i atakuje nasze zmysły wlewa się do nas do środka i po przemieleniu generuje takie, a nie inne dźwięki.
PM: Muzycznie to sumując cały skład zespołu słuchamy chyba wszystkiego. Od archiwalnych nagrań orkiestr swingowych z lat 20. ubiegłego wieku po współczesne eksperymenty okołometalowe. No i wszystko co pośrodku. O wspomnianych filmach nie można zapominać - ostatni hit z busa to „Piętno”, ale numerem 1 w ogólnej klasyfikacji pozostaje „Bone sickness”.

I ostatnie pytanie. Mówią, że Wasza muzyka nie pasuje do obowiązujący trendów; to
powód do dumy, czy przeciwnie? Jakie są jej ramy gatunkowe?
GK: To pytanie do jakiegoś krytyka muzycznego raczej niż do nas grajków skromnych. Dlatego ja się skupię na drugiej jego części, a może Piotrek się zmierzy z kwestią dumy i uprzedzeń. Mam na myśli ramy gatunkowe - to jest dla nas bardzo ważna sprawa. My byśmy chcieli je jak najbardziej poszerzyć, żeby nie powiedzieć - zlikwidować. Nie chodzi tu tylko o domieszki swingu, czy rocksteady w naszych utworach, bo akurat ska to się świetnie ze wszystkim łączy. Nam się marzy żeby taki koncert to było wydarzenie medialne lepsze niż Ramsztajn, JuTu i Madonna razem wzięci. Oczywiście na swój skromny sposób już to w życie wcielamy, bo na naszych koncertach są i gajery jednakowe i dialog z publicznością, kurs tańca, ręczniczki bajera plażowe, pudle, niedźwiedzie, samcze solo na perkusji itp itd. Ale to jeszcze nie to. My chcemy więcej i z większym rozmachem i zapewniamy, że w przyszłym roku, gdy wydamy naszą czwartą w dorobku płytę „Starsi, grubsi, bogatsi" to ten szoł sceniczny będzie jeszcze bardziej rozbuchany.
PM: Kiedyś przyświecało nam hasło „Nie wiemy co to wstyd”. To co, że grać nie umiemy za bardzo, że na koncert przyszło 10 osób z obsługą klubu włącznie. Jesteśmy dumni jako pawie, że robimy, co robimy, bo i tak robimy to lepiej niż inne zespoły. Vespa Pany! A z czasem trendy dopasują się do nas.

Dziękuję za rozmowę

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group