- Podeszłam do ochroniarza, prosząc o pomoc. Nawet słowem się do mnie nie odezwał, a pozostali tylko patrzyli – relacjonuje jedna z poszkodowanych, świdniczanka Agata. Do pobicia doszło w niedzielę około godziny 22.30, po zakończeniu koncertów. – Byliśmy na imprezie we czwórkę. Na chwilę się rozdzieliliśmy. Kiedy po dwóch – trzech minutach podeszliśmy z dziewczyną pod karuzelę do naszych znajomych, tam zaczęły się przepychanki. Zaatakowała nas grupka młodych chłopaków. Pięciu zaczęło bić mnie, pięciu kolegę – wyjaśnia Tomek. – W pewnym momencie przewróciłem się, a oni zaczęli mnie kopać.
Wtedy do akcji postanowiła wkroczyć Agata, ale i jej nie udało się uchronić przed ciosami. Jak relacjonują wszystko działo się przy bramie wejściowej na teren imprezy, na oczach ochroniarzy. Dni Świdnicy ochraniała wynajęta przez miasto Agencja Ochrony i Detektywistyki „Prewencja” z Brzegu. – Niczego takiego nie było, nikt do nas nie podchodził i nie prosił o pomoc – zaprzecza całemu zajściu Grzegorz Duszenko z „Prewencji”, kierownik ds. bezpieczeństwa na Dniach Świdnicy. Zdaniem agencji całe zdarzenie miało miejsce już po zakończeniu imprezy, gdy teren nie był przez nich ochraniany. – Po drugie około stu metrów od bramy wjazdowej stał duży radiowóz. Dlaczego Policja się tym nie zajęła? – pyta Grzegorz Duszenko.
Ręce umywają dziś wszyscy. Tymczasem Tomek i Agata wracając do domu, ponownie zostali zaatakowani przez tą samą grupę. Tomek kilka dni spędził w szpitalu. Ma złamaną rękę, nos i wiele innych ogólnych obrażeń. Sytuacji można było uniknąć, gdyby służby ochraniające zdecydowały się pomóc.
Całą sprawą zajęła się dziś świdnicka Policja. – W chwili obecnej trwają czynności dotyczące ustalenia sprawców pobicia. Wydział kryminalistyczny naszej jednostki intensywnie pracuje nad sprawą – wyjaśnia nadkomisarz Adam Mazur z Powiatowej Komendy Policji w Świdnicy.
* Imiona poszkodowanych zostały zmienione