Komórki czasem są nazywane smyczami. Bo rzeczywiście nosząc takie urządzenie w kieszeni czy w torebce, jesteśmy na uwięzi. Ale z drugiej strony komórka daje nam wolność, bo czekając na ważny telefon nie musimy już jak dawniej warować w domu czy w biurze.
Wśród telefonów komórkowych życie (to służbowe) biegnie Błażejowi Maślukiewiczowi i Arkadiemu Makowiejewowi, którzy prowadzą komis i serwis przy ul. Łukowej w Świdnicy. Panowie od nas dowiedzieli się, że dziś jest Dzień bez Komórki.
- Ruch dziś nawet wzmożony – mówi Błażej Maślukiewicz.
Podobnie w komisie przy kwiaciarni w Rynku.
- Może reklamowanie tego Dnia bez Komórki poskutkowało? – śmieje się Tomasz Olejarz, do którego też więcej klientów niż zwykle zawitało właśnie dzisiaj. W innym komisie w Rynku z kolei sprzedawca stwierdził, że dziś nic się nie dzieje. Ale nie zwalił winy na Dzień bez Komórki, tylko na upał.
Ludzie kupują telefony, próbują je sprzedać. Ale też odwiedzają komisy, żeby się dowiedzieć, czy przypadkiem ktoś nie sprzedał tu ich telefonu, który zaginął.
- Przychodzą dzieciaki, które mówią, że zostawiły swój telefon na przykład na basenie i szukają go u nas – mówi Błażej Maślukiewicz. Dlatego handlarze używanymi komórkami sprawdzają zawsze dowód zakupu.
W ostatnich dniach też więcej klientów zgłasza się do serwisu.
- Najczęściej z zalanym telefonem – mówi Błażej Maślukiewicz.
Zdarza się, że szukając ochłody użytkownicy komórek wskakują do wody razem ze swoim cackiem.
Ile komórek ma przy sobie statystyczny świdniczanin? Najczęściej jedną.
- Czasem i cztery – uśmiecha się Błażej Maślukiewicz.
- Nie widziałem chyba, żeby ktoś miał więcej niż dwie – mówi Tomasz Olejarz. – Takie osoby często pytają o telefon obsługujący dwie karty sim. To duże ułatwienie, nie trzeba dwóch telefonów nosić, a często ludzie mają prywatny i służbowy.