- Dlaczego zdecydowała się pani na start w wyborach parlamentarnych?
Danuta Marosz: Trochę z przypadku. Od jakiegoś czasu byłam przekonywana, że już czas zespolić moje doświadczenie zawodowe oraz samorządowe i spróbować nowego wyzwania. Takie rozmowy ze znajomymi, mającymi często duże doświadczenie polityczne i parlamentarne odbywały się już kilka lat temu, ale wtedy nie traktowałam ich jako coś konkretnego. Stworzenie w sobie przekonania, że rzeczywiście jestem gotowa na takie wyzwanie było dla mnie bardzo trudne. Na podjecie decyzji nie miałam dużo czasu, wszystko rozegrało się w trakcie jednego weekendu. I zdecydowałam się.
- Którymi dziedzinami życia społecznego będzie pani chciała się zajmować w Sejmie?
Danuta Marosz: Na pewno tymi, które są mi najbliższe i wiążą się z moimi doświadczeniami zawodowymi i samorządowymi. Na pewno będzie to kultura i edukacja. Bardzo chciałabym też pracować w komisji budżetu i finansów. Byłaby to kontynuacja pracy, którą wykonuję w radzie miejskiej, ale na dużo większą skalę. Praca w tej komisji daje o wiele szersze spojrzenie na funkcjonowanie całego kraju, ale także, co bardzo ważne, na funkcjonowanie gmin i samorządów.
- Będzie pani dbać oto, żeby naszego regionu nie tylko nie skrzywdzono, ale także o to, żeby dostrzeżone zostały nasze potrzeby?
Danuta Marosz: Będę się starać by region był zauważany w sferach władzy państwowej, choćby przy podziale środków na inwestycje. Z drugiej strony, obecność posłów naszego regionu będzie w sejmie widoczna i skuteczna, jeżeli samorządy wypracują wspólne cele. Przykładem może być aglomeracja wałbrzyska. Aby mogła powstać, to konieczna jest ścisła i konsekwentna współpraca gmin, które chcą ją tworzyć. Tego pomysłu, ani żadnego innego nie da się zrealizować bez pomocy z zewnątrz. Wałbrzych nie nadąża i nie da sobie samodzielnie rady. Nie mamy skąd pozyskiwać środków potrzebnych na inwestycje. Jeżeli jeszcze dojdzie nowa ustawa o finansach publicznych, uderzająca w samorządy, to rozwój miasta zostanie całkowicie zahamowany. Dlatego chciałabym pracować w komisji finansów sejmu.
- Dlaczego wyborcy powinni zaufać Danucie Marosz – „jedynce” na liście kandydatów SLD do Sejmu?
Danuta Marosz: Przyznam szczerze, że to trudne pytanie. Na pewno mogę się pochwalić konkretnymi sukcesami. Jednym z nich jest teatr, którym kieruję od 2002 roku i chyba z tej funkcji mieszkańcy pamiętają i rozpoznają mnie najlepiej. Pozycja teatru jest wysoka. Nie oznacza to, że tak będzie zawsze, wciąż trzeba o nią walczyć, ale w ostatnią niedzielę braliśmy udział w debacie na temat kultury, którą zaprezentowano w TVP-2. oznacza to, że wyrobiliśmy sobie pewną markę oraz, ze znalazła ona szersze uznanie. Po drugie, wydaje mi się, że moja postawa wobec ludzi jest otwarta i wrażliwa. Uważam też, że mam umiejętność stawiania i rozwiązywania problemów, co mnie wyróżnia spośród innych. Dowodem na to jest moja, kilkunastoletnia już, praca w samorządzie. Odpowiedzialność, jaka się z nią wiąże, powoduje, że szukam skutecznych rozwiązań spraw, z którymi się stykam. Doceniają to osoby, z którymi się spotykam. Konsekwencja, upór i umiejętność budowania zespołu powoduje, że jestem skuteczna w działaniu. I to się nie zmieni po wejściu do parlamentu.
- Dziękuję za rozmowę.
(tekst sponsorowany, finansowany przez SLD)