Z Joanną Kołaczkowską rozmawialiśmy zaraz po występie na Świdnickich Integracjach Kabaretowych, gdy już rozdała kilkadziesiąt autografów.
Świdniczka: * Te wszystkie skecze o brzydkich królewnach i dziewczynkach to Pani wymyśla, prawda?
Joanna Kołaczkowska: - Te „potemowe” wymyślał Sikora (Władysław Sikora to od 1985 r. lider i aktor kabaretu Potem – przyp. red.). Bardzo spodobały mi się te klimaty, lubię postacie złe, wredne. I też zaczęłam takie tworzyć.
* Teraz, w kabarecie Hrabi, koledzy też często wyśmiewają Pani wygląd. A przecież dla nas, kobiet, wygląd jest ważny.
- To nie ma żadnego znaczenia. Ja dystansuję się na scenie do swojego ciała i kobiecości. Są też sytuacje, którymi równoważę tamte – kiedy pokazuję, że swoje ciało akceptuję i kocham. Jak czasami się coś krytykuję, chociażby tuszę, ja często mówię na przykład o swoim brzuchu, to jest w tym ciepło i miłość.
* Dlaczego wybrała Pani karierę kabaretową, a nie została Pani zwykłą aktorką, dlaczego nie widzimy Pani w „Klanie” czy innym serialu?
- To nie był wybór. Ja razem z tym dojrzewałam. Gdybym skończyła szkołę aktorską, to mogłabym wybierać. Ukończyłam Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Zielonej Górze (dziś Uniwersytet Zielonogórski – przyp. red.), a tam był klub Gęba i kabaret Potem. Zresztą w szkole średniej i w podstawówce bardzo lubiłam, jak ktoś się ze mnie śmiał. Lubiłam rozweselać. W czasie dzieciństwa miałam wrażenie, że jestem przeźroczysta. A to, że potrafiłam rozbawić, pozwoliło mi zaistnieć.
* A jednak oglądamy Panią w jednym serialu. „Spadkobiercy” to naprawdę pełen spontan?
- Tak, pełen spontan. Zresztą dziś też mieliśmy zagrać w Świdnicy dwie scenki, poprosić publiczność o podanie tematu. Ale gospodarze, kabaret Poszukiwani, obawiali się, że to może zbyt długo trwać. W „Spadkobiercach” gdyby to było wcześniej przygotowane, to tak nie śmieszyłoby. Te teksty napisane nie byłyby tak zabawne.
* Czasem na planie „Spadkobierców” śmiejecie się Państwo z żartów kolegów. Trudno zachować powagę?
- Nie jesteśmy w stanie. To czasem jest tak ogniste, że nie mogę uwierzyć, że to, co widzę, naprawdę ma miejsce.
* Dziękuję za rozmowę.