-Od jak dawna zajmujecie się Panowie tematyką „Gwiezdnych Wojen”? I skąd się wzięła ta pasja? Co sprawia, że ta saga jest dla Was tak inspirująca?
Adam Kulesza: „Gwiezdnymi Wojnami” zajmuję się od siedemnastego roku życia. Wtedy po raz pierwszy obejrzałem ten film, zakochałem się i tak już zostało. Fenomen „Gwiezdnych Wojen” tak na mnie wpłynął, że to zostało- „Gwiezdne Wojny” mają takie motto, że wszystko jest stare, zniszczone, ale to działa. Oglądając film- nie setki razy, być może kilkanaście razy, ale dokładnie i umiejąc rysować zaczęliśmy z bratem Markiem tworzyć pierwsze projekty- niestety, rysunki nie przetrwały próby czasu, ale do dzisiaj mają swoją klasę i są bardzo ciekawe. Szkoliliśmy swoje umiejętności, choć nie mamy wykształcenia artystycznego i wpadliśmy na pomysł, żeby stworzyć „Gwiezdne Wojny” na nowo. W 2003 roku pokazaliśmy się na pierwszej wystawie w Elblągu, wtedy zaczęły się wystawy i występy w mediach- jesteśmy rozpoznawalni w Polsce, jako fani „Gwiezdnych Wojen”, którzy mają coś do pokazania, do powiedzenia i nie mamy z taką kolekcją tutaj konkurencji.
Krzysztof Wilczyński: Ja produkuję modele od szesnastu lat. Dotyczy to głównie świata „Gwiezdnych Wojen”. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy do kin weszła poprawiona wersja starej trylogii, w 1997 roku. Wtedy zacząłem tworzyć modele- brałem zdjęcia, bo głównie na tym się opieram, linijkę, miarkę, zaczynałem skalowanie poszczególnych części, a następnie składanie ich. W „Gwiezdnych Wojnach” po raz pierwszy pokazane były modele, które są już stare, mają ciekawy kształt, głównie oparty na kwadratach, prostokątach, niby toporny, ale jednak zwracający uwagę. Zawsze chciałem taki mieć, ale albo nie było go w sklepach modelarskich, albo były one bardzo drogie, dlatego postanowiłem wykonywać je własnoręcznie. W szkole podstawowej, jakieś siedem lat przed rozpoczęciem składania modeli kartonowych, składałem modele plastikowe, potem to przycichło, a za jakiś czas znowu wybuchło i trwa do dziś. Moja pierwsza wystawa miała miejsce w 2005 roku w Bydgoszczy przy okazji premiery „Zemsty Sithów”, potem jeszcze kilka wystaw w Bydgoszczy, a od 2010 roku w miarę regularnie pojawiam się z modelami w całej Polsce.
-Ile czasu, pieniędzy i wysiłku kosztuje Panów zbudowanie takiego modelu?
Adam Kulesza: Gdy budowaliśmy modele dla siebie, to trwało to przeciętnie trzy lata, a teraz, kiedy fani czekają na kolejną premierę robimy to szybciej. To zależy: można zbudować w trzy miesiące mniejszy statek, a w pół roku większy, wszystko jest możliwe, ale regułą jest rok.
Krzysztof Wilczyński: Pieniądze niewątpliwie wchodzą tutaj w grę- chodzi o materiały, głównie klej, ale wykonuje moje modele z kartonu, więc staram się wykorzystać wszystko, co posiadam- nawet pudełka po herbacie, odpowiednio oczyszczone się nadają. Jeśli potrzebny jest karton trochę grubszy, no to trzeba go po prostu kupić.
-Czy wykonywanie modeli to Panów praca zawodowa?
Adam Kulesza: Brat pracuje w wytwórni witraży, a ja buduję reklamy, wykonujemy zawody artystyczne, ale modelarstwo nie jest naszą pracą zarobkową.
Krzysztof Wilczyński: Nie, ja na co dzień pracuję w firmie poligraficznej, a modele to moja dodatkowa pasja.
-A co z planami na przyszłość, marzeniami? W jakim kierunku pójdzie Wasze hobby?
Adam Kulesza: W tym roku planujemy trzy premiery, miedzy innymi do naszej kolekcji dojdzie statek spoza Uniwersum Gwiezdnych Wojen, żeby pokazać, że nie tylko „Gwiezdne Wojny”, ale że potrafimy robić też coś innego. Będą to modele trochę bardziej technicznie zaawansowane i podniosą nieco naszą rangę. Chcielibyśmy poznać ciekawych ludzi, ludzi, którzy grali w „Gwiezdnych Wojnach”, bo mamy takie możliwości.
Krzysztof Wilczyński: Moim marzeniem jest mieć więcej wystaw, wyjechać z wystawą za granicę, a przede wszystkim mieć swój własny warsztat modelarski, gdzie mógłbym spokojnie pracować.
-Zatem tego życzymy i do zobaczenie na kolejnej imprezie o tematyce „Gwiezdnych Wojen”.