Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 1748
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Świdnica: Nieuleczalna choroba strażaków

Czwartek, 6 maja 2010, 11:39
Aktualizacja: 11:40
Autor: Karolina Osińska
Świdnica: Nieuleczalna choroba strażaków
Fot. Wiktor Bąkiewicz
Strażak to zawód, który obdarzamy największym zaufaniem. Bardziej ufamy straży niż służbie zdrowia czy policji. Jak to jest być strażakiem? O tym rozmawiamy z brygadierem Tomaszem Szuszwalakiem, komendantem Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy.

Świdniczka: Dlaczego został Pan strażakiem?

Tomasz Szuszwalak: - Chyba dlatego, że ciągnęło mnie do służb mundurowych. Atrakcyjna dla mnie była oferta studiowania w Warszawie. Miałem do wyboru dwie szkoły: wojskową i pożarniczą. Padło na pożarniczą i do dziś tego nie żałuję.

* Co przesądziło o szkole pożarniczej?

- Nie wiem, chyba ślepy los.

* Pamięta Pan swoją pierwszą akcję?

- Tych akcji było wiele, ale była jedna taka, która utkwiła mi w pamięci. Na Osiedlu Młodych mężczyzna po raczeniu się alkoholem zasłabł na słupie energetycznym na wysokości dwudziestu metrów. Odwagi starczyło mu na wejście, gorzej było z powrotem.

* A co z pożarami?

- Ja zaczynałem swoją przygodę w straży pożarnej od najniższych stanowisk. Wiele było różnych akcji. Dziś jako komendant biorę udział tylko w tych największych, kiedy przejmuję dowodzenie.

* Statystyczny strażak w świdnickiej komendzie nie ukończył jeszcze czterdziestu lat i służy krócej niż dziesięć lat. Jak się dowodzi młodymi ludźmi?

- W ciągu ostatnich pięciu lat nastąpiła bardzo duża wymiana naszej kadry. Ci młodzi muszą w szybszym tempie zdobywać doświadczenie i wiedzę i zdążyć skorzystać z doświadczenia tych, którzy już odchodzą. To dobra ekipa. Poza działaniami gaśniczymi realizujemy jeszcze ratownictwo chemiczne, ekologiczne, techniczne, udzielamy pierwszej pomocy przedmedycznej. W jednostce ratowniczo-gaśniczej w Świdnicy działa też sprawna grupa ratownictwa wysokościowego.

* Podczas akademii z okazji Dnia Strażaka życzył Pan swoim kolegom i podwładnym, abyście mieli tyle samo powrotów co wyjazdów. Zdarzyło się, że któryś z Pana kolegów, przyjaciół nie wrócił z akcji?

- Na szczęście w Państwowej Straży Pożarnej nie mieliśmy tak tragicznych zdarzeń, ale pochowaliśmy druha z Ochotniczej Straży Pożarnej w Żarowie. Zasłabł podczas akcji i już z niej nie wrócił.

* Na co musi uważać strażak?

- Przede wszystkim na własne bezpieczeństwo. Jeśli ratownikowi coś się stanie, to nie uratuje poszkodowanego.

* Ale młodzi strażacy ślubują, że będą ratować życie i mienie nawet z narażeniem własnego życia…

- Te słowa mamy wpisane w rotę ślubowania. I tak jest. Nasze przepisy BHP przewidują odstąpienie od zasad powszechnie uznanych za bezpieczne. Jeżeli strażak oceni, że może uratować życie, narażając swoje, to powinien działać. I zawsze to robi.

* To ogromna odpowiedzialność.

- Odpowiedzialność za siebie, za ratowanego, za całą załogę. Podczas akcji nie ma czasu się odwrócić i sprawdzić, czy kolega robi to, co powinien robić. Strażacy muszą mieć do siebie stuprocentowe zaufanie. Ludzie w tej jednostce je mają.

* Strażak to zawód obdarzany zaufaniem. Jest Pan dumny, że jest Pan strażakiem?

- Na pewno przyjemnie jest wykonywać zawód budzący szacunek i uznanie. Ale na ten szacunek i uznanie trzeba sobie zapracować. Do straży przychodzą ludzie, którzy od początku chcą być strażakami. Niekiedy mówią, że są chorzy na straż. A my mówimy, że dobrze byłoby, żeby ta choroba była nieuleczalna.

* Dziękuję za rozmowę.

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group