Świdniczka: Dlaczego został Pan strażakiem?
Tomasz Szuszwalak: - Chyba dlatego, że ciągnęło mnie do służb mundurowych. Atrakcyjna dla mnie była oferta studiowania w Warszawie. Miałem do wyboru dwie szkoły: wojskową i pożarniczą. Padło na pożarniczą i do dziś tego nie żałuję.
* Co przesądziło o szkole pożarniczej?
- Nie wiem, chyba ślepy los.
* Pamięta Pan swoją pierwszą akcję?
- Tych akcji było wiele, ale była jedna taka, która utkwiła mi w pamięci. Na Osiedlu Młodych mężczyzna po raczeniu się alkoholem zasłabł na słupie energetycznym na wysokości dwudziestu metrów. Odwagi starczyło mu na wejście, gorzej było z powrotem.
* A co z pożarami?
- Ja zaczynałem swoją przygodę w straży pożarnej od najniższych stanowisk. Wiele było różnych akcji. Dziś jako komendant biorę udział tylko w tych największych, kiedy przejmuję dowodzenie.
* Statystyczny strażak w świdnickiej komendzie nie ukończył jeszcze czterdziestu lat i służy krócej niż dziesięć lat. Jak się dowodzi młodymi ludźmi?
- W ciągu ostatnich pięciu lat nastąpiła bardzo duża wymiana naszej kadry. Ci młodzi muszą w szybszym tempie zdobywać doświadczenie i wiedzę i zdążyć skorzystać z doświadczenia tych, którzy już odchodzą. To dobra ekipa. Poza działaniami gaśniczymi realizujemy jeszcze ratownictwo chemiczne, ekologiczne, techniczne, udzielamy pierwszej pomocy przedmedycznej. W jednostce ratowniczo-gaśniczej w Świdnicy działa też sprawna grupa ratownictwa wysokościowego.
* Podczas akademii z okazji Dnia Strażaka życzył Pan swoim kolegom i podwładnym, abyście mieli tyle samo powrotów co wyjazdów. Zdarzyło się, że któryś z Pana kolegów, przyjaciół nie wrócił z akcji?
- Na szczęście w Państwowej Straży Pożarnej nie mieliśmy tak tragicznych zdarzeń, ale pochowaliśmy druha z Ochotniczej Straży Pożarnej w Żarowie. Zasłabł podczas akcji i już z niej nie wrócił.
* Na co musi uważać strażak?
- Przede wszystkim na własne bezpieczeństwo. Jeśli ratownikowi coś się stanie, to nie uratuje poszkodowanego.
* Ale młodzi strażacy ślubują, że będą ratować życie i mienie nawet z narażeniem własnego życia…
- Te słowa mamy wpisane w rotę ślubowania. I tak jest. Nasze przepisy BHP przewidują odstąpienie od zasad powszechnie uznanych za bezpieczne. Jeżeli strażak oceni, że może uratować życie, narażając swoje, to powinien działać. I zawsze to robi.
* To ogromna odpowiedzialność.
- Odpowiedzialność za siebie, za ratowanego, za całą załogę. Podczas akcji nie ma czasu się odwrócić i sprawdzić, czy kolega robi to, co powinien robić. Strażacy muszą mieć do siebie stuprocentowe zaufanie. Ludzie w tej jednostce je mają.
* Strażak to zawód obdarzany zaufaniem. Jest Pan dumny, że jest Pan strażakiem?
- Na pewno przyjemnie jest wykonywać zawód budzący szacunek i uznanie. Ale na ten szacunek i uznanie trzeba sobie zapracować. Do straży przychodzą ludzie, którzy od początku chcą być strażakami. Niekiedy mówią, że są chorzy na straż. A my mówimy, że dobrze byłoby, żeby ta choroba była nieuleczalna.
* Dziękuję za rozmowę.