Jak doszło do tego, że został Ksiądz aktorem- amatorem. Skąd w księdzu taka pasja?
Zaczęło sie od tego, że Pan Bóg zechciał, bym miał odrobinę talentu w tym kierunku. Jako nastolatek sam reżyserowałem pierwsze w swojej parafii jasełka. Także w seminarium było kilka okazji, żeby przygotować przedstawienia z okazji zwyczajowych świąt i momentów życia wspólnoty. Jako katecheta przygotowywałem przedstawienia bożonarodzeniowe, których tradycja chyba do dzisiaj jest kontynuowana w I LO w Świdnicy. Kiedy kilka lat temu Halina Szymańska zatelefonowała do mnie z zapytaniem, czy mógłbym włączyć się w projekt Alchemii teatralnej, natychmiast się zgodziłem. Zatem? Pan Bóg chciał, więc jestem.
Czy na próbach „ Romansów i papierosów” zdarzały się księdzu jakieś” wpadki”?
Opowieść jaką przedstawiamy traktuje o relacjach damsko-męskich. Z oczywistych względów nie mam wprawy w wyrażaniu pewnych zachowań względem scenicznej żony czy kochanki. Więc w tym temacie liczyłem na podpowiedzi ze strony swoich kolegów-aktorów, którzy prywatnie są mężami swoich żon. Jeśli doszła do tego wspomniana już odrobina talentu aktorskiego, to trudności są do pokonania. Miałem tez kłopot z paleniem papierosów, tego tez nie umiem. Przydał się więc instruktaż. Za to moja sceniczna matka miała kłopot z kwestiami: „stul pysk” albo „powinnam cię wytrzebić” pod moim adresem, bo znamy się przede wszystkim z niedzielnych Mszy św. o 20.00 w kościele św. Andrzeja Boboli.
W natłoku obowiązków znajduje ksiądz czas na bycie czasami aktorem. Co na to księdza przełożeni?
Dopóki wywiązuję się ze swoich obowiązków, tolerują moją teatralną rozrywkę.
A teraz pytanie z innej beczki.Mówię: "Kościół", myślę: "starsze panie". Jak wygląda sytuacja z młodzieżą? Pamiętam, że ksiądz miał doskonały kontakt z dzieciakami (czasy SP 13 a późniejsze Gimnazjum 4)
Młodzi w kościele (w świątyni) i w Kościele (wspólnocie) to było wyzwanie od zawsze ale w naszych czasach większe niż dotąd – to prawda. Czemu dzisiaj trudniej niż kiedyś? Przede wszystkim przez kult młodości! Proszę zauważyć, że dzisiaj wszyscy chcą być młodzi nie tylko dzięki laserowi chirurga plastycznego, ale także w zachowaniu. Brak odpowiedzialności za czyny, wygłupianie się, eksperymentowanie z emocjami, relacjami i świadomością, niestałość uczuciowa, niefrasobliwość i egocentryzm, z których do niedawna trzeba było wyrosnąć, bo człowiek dojrzewał do dorosłości, dzisiaj są bardzo porządane i promowane także wśród ludzi wiekowo zaawansowanych. Co jednak charakterystyczne: luz obowiązuje wyłącznie w temacie moralności. Wszystkie inne dziedziny, m.in. zawodowa czy życia społecznego są traktowanie z surowością i coraz mocniejszą dyscypliną. Co z tego wynika? Że Kościół, głoszący ewangeliczny radykalizm z którego wynikają normy moralne jest postrzegany jako zagrożenie dla wiecznych dzieci. Jeśli do tego dojdzie niszczenie z zewnątrz i od wewnątrz autorytetu duchownych, to sytuacja rzeczywiście nie wygląda zbyt dobrze.
Czy zechciałby Ksiądz opowiedzieć nieco więcej o sobie i o swojej posłudze a także o pracy redaktorskiej
Życie każdego księdza jest na tyle niecodzienne, że z pewnością trzeba byłoby dużo więcej miejsca niż mamy teraz do dyspozycji, by je wyrazić. Niemniej, od jedenastu lat, czyli odkąd otrzymałem święcenia kapłańskie, staram się, być przede wszystkim księdzem (przez pierwsze cztery lata wikariuszem w obecnej parafii katedralnej a od roku 2004 dyrektorem świdnickiej edycji Gościa Niedzielnego). Dzisiaj jestem dziennikarzem, aktorem-amatorem czy fotografikiem, ale wszystko to albo wprost, albo pośrednio służy memu kapłaństwu i nie może mi go przesłaniać. Dlatego kierownictwo duchowe, praktyka spowiednika, opieka nad małżeństwami i chłopakami w poprawczaku a wreszcie głoszenie słowa Bożego to moje priorytety. Od tego jestem – przede wszystkim.
Może teraz o świętach. Czy nie uważa ksiądz, że stają się one zbyt konsumpcyjne a za mało duchowe?
Nasze święta są takie jacy jesteśmy poza świętami. Niewiele da się tu zamaskować. Jeżeli ograniczamy nasz świat do duchowej mielizny a szczytem marzeń jest pełny koszyk w supermarkecie albo nowy telewizor, to nie ma szansy, by święta przeżyć w innym stylu. Przecież z próżnego i Salomon nie naleje. Na szczęście Jezus zapewnia, że jest większy od Salomona. Jeśli w to wierzmy, to można zaryzykować stwierdzenie: Salomon nie naleje, bo u ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga, więc z po ludzku pustego serca Jezus nalać może. I to w obfitości. Czemu? Ponieważ jest nam dany Duch Święty, który w nas przebywa. Warto zatem pozwolić się objąć Jezusowi, wykorzystując tym celu Adwent. Wtedy najbliższe święta mogą okazać się zaskakujące obfite nie tylko w prezenty i zastawiony bogato stół, ale także w duchową wrażliwość, refleksję, przebaczenie, dostrzeżenie dobra w innych ludziach czy wreszcie poczucie godności i dumy z tego, że się jest katolikiem – uczniem Słowa, które stało się Ciałem.
Jak to się stało, że ksiądz w ogóle został…księdzem?
Nigdy nie miałem innego pomysłu na życie. Jako dziesięciolatek wiedziałem, że „chcę być księdzem” i chociaż najpierw byłem parafialnym organistą i prawą ręką mojego proboszcza, to wiedziałem, że to tylko epizody, bo na zawsze to nadaję się tylko na bycie kapłanem
Jakie ksiądz ma plany na najbliższą przyszłość, może kolejne aktorskie wyzwanie?
Teatr daje mi dosięgnąć świata, którego na co dzień nie mam: świata szczególnych relacji, znajomości i zrozumienia na poziomie sztuki. Cenię sobie bardzo swoje koleżanki i swoich kolegów ze sceny. To bardzo otwarci i serdeczni ludzie. Jestem przekonany, że najcenniejszym doświadczeniem godzin prób i spektakli jest nasza wzajemna sympatia, wrażliwość i ciepło. Z tego nie zrezygnuję, więc chętnie zaangażuję się w kolejny projekt. Poza tym? Nie planuję żadnych zasadniczych zmian w swojej pracy. Natomiast jestem otwarty na to, co jest wolą Bożą w tym temacie.
Zdjęcie użyczone ze strony: http://www.ekumenizm.pl/content/article/20090202121345505.htm