Rozmawiamy z Munkhchimeg Mandakh-Rosa mieszkanką Świdnicy, która przybyła, aż z Mongolii.
Świdniczka: Skąd Pani dokładnie pochodzi?
Munkhchimeg Mandakh-Rosa: - Dokładnie z Mongolii, a konkretniej to z Ułan Bator. To stolica Mongolii. Ma niewielu mieszkańców, bo około trzech milionów. Część z nich oczywiście wyjechała.
Jak w takim razie znalazła się Pani w Polsce?
- Studiowałam w Mongolii medycynę i na pierwszym roku studiów była wymiana studentów. Była możliwość wyjazdu do Niemiec, Czech albo Polski. Ja akurat trafiłam na Polskę i wyjechałam w 1991 roku.
Znała Pani już język polski?
- Nie. Nic nie umiałam powiedzieć po polsku. Przyjechałam i od razu zaczęłam uczyć się waszego języka w studium języków obcych we Wrocławiu. Tam w około rok nauczyłam się języka i poszłam na studia medyczne. Oczywiście zaczęłam od pierwszego roku.
Z jakimi reakcjami Polaków spotkała się Pani po przyjeździe do Polski?
- Nie miałam żadnych niemiłych niespodzianek. Polacy odnoszą się do mnie bardzo przyjaźnie. Są gościnnymi ludźmi.
Miała Pani jakieś ciekawe przygody w naszym kraju?
- Raz miałam tylko przygodę, którą do tej pory pamiętam i pewnie nigdy nie zapomnę. Jak przyjechałam do Wrocławia i miałam się dostać do studium, które wtedy znajdowało się koło Galerii Dominikańskiej, pojechałam ze stacji taksówką. Taksówkarz celowo krążył wokół galerii kilka razy, bo przecież nie miałam jak się z nim dogadać i nie wiedziałam, gdzie jest miejsce, do którego miałam dojechać.
Jak wygląda podróż z Polski do Mongolii?
- Jak byłam na studiach, to często odwiedzałam rodzinę. Jeździłam tam koleją transsyberyjską. Pociąg jechał w dzień, a w nocy stał na stacji. Mongolia jest oddalona od Polski dziesięć tysięcy kilometrów, więc podróż trwała pięć dni w jedną stronę. Najpierw z Wrocławia do Warszawy, później z Warszawy do Moskwy i stamtąd do Ułan Bator. Teraz raz na kilka lat odwiedzamy z mężem bliskich, ale lecimy samolotem, około ośmiu godzin.
Jakie są różnice między Polską a Mongolią?
- W Mongolii ludzie mieszkają normalnie w miastach, ale są również małe wioski. Tam jedyne budownictwo to drewniane domki – jurty. W Ułan Bator są normalne bloki. W Mongolii ludzie są bardziej gościnni. Między miastami lub wioskami w Mongolii są spore odległości, około stu kilometrów. Po drodze nie ma żadnej stacji, tylko pojedyncze drewniane domki. Kiedyś jechaliśmy na wycieczkę przez step i chciało nam się pić. Trzeba było zatrzymać się i podejść do pobliskich mieszkańców i tam dostaliśmy wodę. Nie ma z tym problemu, wystarczy poprosić.
Są jakieś podobieństwa między naszymi krajami?
- Tak. I w Polsce i w Mongolii są złe drogi.
A kiedy zamieszkała Pani w Świdnicy?
- Najpierw mieszkałam w we Wrocławiu, tam miałam staż w pogotowiu ratunkowym. W Świdnicy pracowałam w pogotowiu. Później zaczęłam pracę w Świebodzicach. Poznałam w Świebodzicach swojego męża i teraz mieszkamy w Świdnicy.
Dziękuję za rozmowę.