Pan radny Garstecki twierdzi, że Kongres z racji faktu, że jest organizowany przez Wydawnictwo Alex Springer - jego zdaniem naturalnego przeciwnika Kościoła - uderza w relacje łączące miasto z Biskupem Diecezji Świdnickiej, co "jest niedopuszczalne", radny Solecki natomiast bije w tony prześmiewcze, twierdząc, że "Kongres to maskarada i biesiadujące towarzystwo wzajemnej adoracji" (Gazeta Wrocławska nr 302 z 30.12.2013r.).
Przyznam, że poziom argumentacji obu tych panów jest dalece żenujący, a wręcz przybiera cechy śmieszności, pozwalającej przyjąć, że opozycja brzytwy się chwyta byle tylko o nich cokolwiek mówiono. Dodatkowo szczególnego potępienia wymaga manipulacja i próba przedmiotowego traktowania Kościoła w tej debacie publicznej. Nastawienie wyłącznie na NIE we wszystkich sprawach inicjowanych przez miasto pod rządami obecnego prezydenta, wieczne narzekanie na wszystko i wszystkich, negowanie wszelkich inicjatyw i to nie z jakichkolwiek powodów merytorycznych, a wyłącznie z pobudek niskich i populistycznych i wyłącznie w imię przyszłego sukcesu wyborczego, powoduje, że tak jak nie zawsze muszę zgadzać się z różnymi pomysłami rządzących, tak nie mam absolutnie zaufania do takiej opozycji. Od radnych opozycji wymagam nie krytyki dla samej krytyki, ale krytyki konstruktywnej i racjonalnej, oderwanej od pustych haseł ideologicznych i pozbawionej cech wątpliwej jakości parodii.
Twierdzenie panów radnych, że Kongres Regionów to dla miasta wyłącznie zbędne wydatki oraz brak jakichkolwiek wymiernych korzyści, świadczy o tym, że albo nie byli jego uczestnikami w ogóle, a - moim zdaniem – mandat radnych ich do tego wręcz zobowiązuje, albo ograniczali się w uczestnictwie w nim wyłącznie do części bankietowej. Panowie radni powinni wiedzieć, że spotkania, panele dyskusyjne i narady biznesowe, to najefektywniejsze pole do nawiązywania ważnych kontaktów, przekonywania władz wojewódzkich, a nawet krajowych o konieczności pochylenia się nad problemami lokalnych samorządów, a wręcz wypracowywania wspólnych stanowisk w wielu istotnych kwestiach. Taki Kongres to ponadto doskonałe forum wymiany informacji, poszukiwanie jak najlepszych pomysłów na pozyskiwanie funduszy ze środków europejskich itd. Wreszcie taki Kongres to ogromna promocja dla Świdnicy, o której jest głośno nie tylko przez kilka dni trwania Kongresu ale przez cały rok, gdy samorządowcy w swoich regionach nawiązują do ustaleń, wniosków czy pomysłów wypracowanych w Świdnicy.
Kongres wreszcie to nie tylko promocja Świdnicy wśród samorządowców ale też i doskonała promocja naszego miasta na arenie ogólnokrajowej. Myślę, że panowie radni z ugrupowań opozycyjnych powinni od czasu do czasu ruszyć gdzieś w Polskę i posłuchać głosów z zewnątrz na temat wagi i rangi Kongresu Regionów, a nie tkwić w swoim mylnym przekonaniu o tym, że kongres to zbędna maskarada, marnotrawstwo i gwóźdź w relacjach miasta z Kościołem. Powinni również zapytać świdnickich hotelarzy i przedstawicieli gastronomii, czy podzielają ich populistyczną wizję Kongresu (odpowiedź przecząca jest w tym wypadku oczywista).
Kierując się takim tropem myślenia jaki prezentują panowie radni Garstecki i Solecki, można zadać sobie i inne pytania, ot choćby po co Świdnicy Festiwal Reżyserii Filmowej, po co Wrocławiowi Europejska Stolica Kultury, po co Krynicy Forum Gospodarcze, po co Kostrzynowi Przystanek Woodstock itd.
I na koniec jeszcze jedna smutna refleksja, a mianowicie - szkoda, że panowie radni Garstecki i Solecki nie są tak aktywni na innych polach działania dla naszej Świdnicy, może trochę mniej spektakularnych, ale za to o wiele ważniejszych, jak choćby ostatni przykład - przywrócenie niezwykle ważnego połączenia kolejowego ze Świdnicy do Wrocławia. Nie przypominam sobie, aby w ciągu mojej 13 letniej walki w imię tej sprawy którykolwiek z tych panów radnych wykazał się jakąkolwiek inicjatywą lub służył wsparciem, czy to na łamach prasy, czy w kontaktach z urzędami w tej sprawie.
Od radnych oczekuję znacznie więcej jak tylko pustego "parcia na szkło".
Jarosław Balawajder