- Przykre jest, że lekarz musi stwierdzać zgon w taki dzień, jak Wigilia, gdy ta osoba powinna siadać do kolacji z rodziną - podsumowuje doktor Zbigniew Kołodziejczyk, szef świdnickiego pogotowia. Ale jednak. To nie były radosne święta dla rodziny 86-latka z ul. Okrężnej. Krewni kontaktowali się z nim jeszcze około godz. 13. w piątek. Późnej nie odbierał telefonów, w mieszkaniu głośno było puszczone radio. Rodzina wezwała policję.
- Strażacy pomogli policji w otwarciu drzwi - mówi aspirant sztabowy Dariusz Szymaniak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy. Okazało się, że lokator nie żyje. Pogotowie przyjechało tylko stwierdzić zgon.
Drzwi strażacy w czasie świąt otwierali siłą jeszcze dwa razy. W Świdnicy, na ul. Jodłowej, gdzie pomogli się dostać pogotowiu do chorego i w Świebodzicach, na Osiedlu Sudeckim. Tu w sobotę, 25 grudnia, o godz. 10.45 na czwartym piętrze na klatce schodowej czekała córka mieszkańca. Po wyważeniu drzwi okazało się, że mężczyzna siedzi na podłodze w łazience. Był przytomny, ale potrzebował pomocy lekarza.
Na pomoc pogotowie wezwano też w niedzielę do schroniska brata Alberta. Mężczyzna, od dłuższego czasu bezdomny, bardzo źle się poczuł. Był schorowany. Doszło do zatrzymania akcji serca, reanimacja nie powiodła się. Zmarł w karetce.
Więcej:
* Świąteczny meldunek z pogotowia,
* Raport z policyjnych świąt.