Schemat wyglądał tak: oszust przychodził, podawał się za kogoś, kim nie jest i tym mydlił oczy kobietom. Mówił na przykład, że ma rewaloryzację renty czy emerytury, prosił o wydanie reszty lub o rozmienienie pieniędzy. Gdy kobieta podchodziła z portmonetką, ten prosił o odcinek renty czy emerytury. Nieświadoma niczego kobieta szukała kwitka, a rabuś w tym czasie zabierał jej gotówkę i biżuterię.
Gdy przychodził pod pozorem naprawy domofonów, prosił o kawę. Często też miał prośbę o rozmienienie grubszego banknotu. Gdy kobieta wyciągała pieniądze, aby spełnić jego prośbę, on już wiedział, gdzie za chwilę – pod nieuwagę gospodyni – masz szukać gotówki.
Z kolei gdy udawał elektryka, wykręcał korki, kazał kobiecie włączyć i wyłączyć telewizor, światło... Zaaferowane całą sytuacją gospodynie nie zwracały uwagi na to, że ten w międzyczasie je okrada.
W ten sposób Damian J. kradł kwoty od 200 zł do 2000 zł, a także łańcuszki i pierścionki. Na przełomie marca i kwietnia dokonał sześciu takich czynów.