To kolejny wyrok, ponieważ już raz Petr Petik dostał dożywocie jesienią ubiegłego roku. Jego mecenas Łukasz Bielawski odwołał się i młody świdniczanin w marcu znów stanął przed świdnicką temidą. Ta bez żadnych wątpliwości rozstrzygnęła sprawę: mężczyzna działał sam powodowany agresją i chęcią poniżenia kogoś, aby tylko się dowartościować. Gdyby na jego drodze stanął ktoś inny, spotkałby go taki sam los. No, może gdyby to była starsza, nieatrakcyjna kobieta, nie zostałby zgwałcona. Ale że spotkał młodą, wysportowaną Ewę, dziewczynę lubianą, promienną…
Według świdnickiego sądu Petik działał w bezpośrednim zamiarze pozbawienia Ewy życia. Wielokrotnie zaciskał jej ręce na szyi. Nieprzytomną rozebrał i zgwałcił, wyżywał się na dziewczynie, żeby podnieść swoją samoocenę, chciał ją jak najmocniej poniżyć. Gdy odchodził, zobaczył ruch głowy i nogi Ewy. Uznał, że dziewczyna żyje i wielokrotnie podkreślał to przed sądem. Ale biegli stwierdzili, że były to ruchy spowodowane zwiotczeniem mięśni i działaniem siły ciążenia. Zwłoki Ewy znaleziono po ponad trzydziestu godzinach w tym samym ułożeniu, w jakim zostawił je Petik. Nie stwierdzono śladów żadnej innej osoby. Materiał biologiczny był skrupulatnie badany. Było tam tylko DNA Petra Petika.
Ponieważ proces toczył się po apelacji, świdnicki sąd musiał zweryfikować wszystkie okoliczności. Znów przesłuchany został biegły, który był na miejscu zdarzenia, znów wypowiadali się specjaliści z zakładu medycyny sądowej, ekspert z zakresu kryminalistyki. Kluczowe było określenie, od kogo pochodziły ślady biologiczne. A ponieważ znajdowały się one w miejscach, gdzie środowisko nie jest suche, części DNA nie udało się określić. Biegła biolog stwierdziła, że z całą pewnością pochodzą one od mężczyzny, ale nie można określić, czy od oskarżonego, czy od innej osoby. Część materiału biologicznego z kolei z całą pewnością pochodzi od Petika. Wszystkie inne badane przez sąd aspekty doprowadziły do twierdzenia, że oskarżony działał sam i nikt inny nie przyczynił się do śmierci Ewy.
Do zbrodni doszło 15 listopada 2008 r. Od 17 listopada 2008 r. Petr Petik przebywał w areszcie. Jesienią 2009 r. zapadł wyrok, który skazał go za trzy przestępstwa: zabójstwo (od tego oskarżony odwołał się), kradzież telefonu Ewy Biernackiej i posiadanie 2 sztuk amunicji. Za dwa ostatnie przestępstwa Petik siedział w areszcie do 17 stycznia 2010 r., od tego dnia biegnie mu czas za kratkami, który zostanie zaliczony na poczet kary właśnie orzeczonej przez sąd.
Obrońca Łukasz Bielawski znów zapowiada apelację.
- Wyrok to wyrok, tak już powinno zostać – mówi Witold Biernacki, ojciec zamordowanej. Ale zapowiada też, że na sprawach apelacyjnych, jeśli do nich dojdzie, będzie na pewno.