Świdniczka dowiedziała się, że jeden ze skazanych ze świdnickiego aresztu uciekł dziś podczas pracy dla Farmy Miejskiej.
Porucznik Artur Pełka, który zastępuje chorego dyrektora aresztu, przyznaje, że doszło do incydentu, ale nie potwierdza informacji o ucieczce.
Grupa skazanych pracowała dziś w okolicach szpitala Latawiec. Jeden z nich nagle oddalił się z miejsca pracy. Skazani – jak wynika z naszym informacji – pracują bez dozoru konwojenta. Są to ludzie, którym kończą się niewielkie wyroki. Aby zasłużyć na taką pracę, skazany musi pokazać, że zasługuje na zaufanie.
Samowolne oddalenie się, nawet jeśli skazany wróci z własnej woli, jest zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
- Samouwolnienie jest przestępstwem – podkreśla prokurator rejonowy Marek Rusin.
Uciekiniera tropi służba więzienna.