Ogień wybuchł w nocy z piątku na sobotę (pisaliśmy o tym już w sobotni poranek: tutaj). O godz. 2.21 mieszkająca w domku w Modliszowie kobieta zadzwoniła na straż pożarną mówiąc, że jej dom płonie.
Na miejscu pojawiły się trzy zastępy ratowniczo-gaśnicze: zawodowi strażacy ze Świdnicy oraz ochotnicy z Burkatowa i Witoszowa. - Gdy przyjechaliśmy na miejsce zdarzenia, okazało się, że kobieta stała w oknie na pierwszym piętrze i wzywała pomocy - relacjonuje aspirant sztabowy Dariusz Szymaniak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy.
Kobieta nie mogła sama wyjść z budynku, bo klatka schodowa była mocno zadymiona. Strażacy weszli do niej po drabinie i sprowadzili mieszkankę na dół. Niestety, nie udało się uratować jej brata. Mężczyzna mieszkał na parterze, w pomieszczeniu kuchennym miał swoje łóżko. Na nim właśnie zginął. - Strażacy znaleźli mężczyznę leżącego na wersalce, gdy wynieśli go na zewnątrz, lekarz pogotowia stwierdził zgon - mówi aspirant sztabowy Szymaniak.
Spaleniu uległo właściwie tylko to jedno pomieszczenie. Jego drzwi były zamknięte i to zapobiegło rozprzestrzenianiu się ognia. Na szczęście pomoc przyszła szybko i kobietę udało się uratować. Podczas akcji jeden ze strażaków doznał kontuzji lewego barku.
Dziś przeprowadzana jest sekcja zwłok mężczyzny, a budynek jest poddawany oględzinom. - Bezpośrednio po akcji gaśniczej nie wykonuje się oględzin, wszystko jest zalane wodą, gorące - mówi prokurator Beata Piekarska-Kaleta. - Dlatego teraz na miejscu wykonywane są czynności z udziałem policji i biegłego z zakresu pożarnictwa.
Straty materialne wyceniono na ok. 10 tys. zł.