Dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności z możliwością starania się o przedterminowe zwolnienie dopiero po dwudziestu latach, a do tego dziesięć lat pozbawienia praw publicznych – takie wyroki usłyszeli dziś trzej młodzi mężczyźni: Jacek K., Bartłomiej G. i Grzegorz Z., którzy w kwietniu ubiegłego roku zamordowali Artura S., nowego towarzysza życia konkubiny Jacka K.
- Jest to zbrodnia okrutna, zbrodnia bezwzględna, zbrodnia, która wymaga surowej kary - uzasadniał wyrok sędzia Bagrowski. - Każdy z oskarżonych wykazywał determinację i dążenie do osiągnięcia celu.
Te cele były różne. Jacek K. chciał pozbyć się rywala, aby związać się na powrót z Magdaleną S., matką swojego dziecka, z którą wychowywał też jej dziecko z innego związku. Bartłomiej G. i Grzegorz Z. chcieli zarobić (pomysłodawca wypłacił im po 200 zł, miał przypłacić po 1000 zł). Zazdrość i chęć zysku jako powód do morderstwa ostro skrytykował sąd.
„Morderstwo z zazdrości” - tak dziennikarze okrzyknęli ten proces. Rzeczywiście, nawet biegli musieli wypowiadać się, czy zazdrość może doprowadzić do utraty poczytalności. W kwietniu w sprawie zeznawali dwaj psychiatrzy i psycholog. Według opinii psychiatrycznej Jacek K. ujawnia zaburzenia adaptacyjne, ale – podobnie jak pozostali oskarżeni – jest zdrowy psychicznie, w chwili popełniania czynu był poczytalny. Biegła psycholog podkreślała, że dla Jacka K. jego partnerka, Magdalena S., była całym życiem. Lekarze podkreślali z kolei wyjątkowe zdolności intelektualne Grzegorza Z. Trzeciego z oskarżonych, Bartłomieja G., przedstawili jako myślącego trzeźwo nawet pod wpływem wielkiego stresu, jakim musiało być dokonanie tak okrutnej zbrodni.
Bo to morderstwo rzeczywiście było niezwykle brutalne. Zanim do niego doszło, Jacek K. chciał otruć nowego przyjaciela swojej niedawnej towarzyszki życia za pomocą dosypywanych do kawy narkotyków. O substancje odurzające poprosił Bartłomieja G., ten jednak dał koledze sproszkowany APAP. Sam Artur S. był nieświadomą ofiarą. Jacek K. często przychodził do domu, w którym on mieszkał z Magdaleną S. pod pozorem zobaczenia się z dziećmi. Pił z przyszłym zabójcą kawę. Ale napój ze środkiem przeciwbólowym nie zabił go, Jacek K. zaczął więc wymyślać kolejny sposób na morderstwo. I zapewne sam by go nie wymyślił, jak podkreślił sąd. W krwawym planie pomogli mu dwaj koledzy. Przed zeszłoroczną Wielkanocą trzej skazani dziś mężczyźni przyjechali do ofiary. Zaprosili Artura S. na piwo, samochodem pojechali do lasu. Grzegorz Z. zadał mu kilka ciosów łomem w głowę, Jacek K. nożem podciął mu gardło i wrzucił do rowu. Bartłomiej G. zauważając ruch nakazał Grzegorzowi Z. znów bić go metalowym prętem. Gdy mieli pewność, że ofiara nie żyje, odjechali. A Jacek K. w nocy wrócił, przykrył zwłoki eternitem i przysypał ziemią.
Za pomocą skradzionego Arturowi S. telefonu mordercy wysyłali wiadomości do Magdaleny S., niby od zamordowanego. Najpierw: że musiał pojechać do Wrocławia (aby ta nie zaczęła go szukać), a w końcu: że od niej odchodzi. Ten telefon później Bartłomiej G. sprzedał w komisie w Świdnicy.
Sąd podkreślił ogromną rolę związku Jacka K. i Magdaleny S. w tej sprawie. - To był dziwny związek - mówił sędzia Mirosław Bagrowski. - Jacek. K. był potrzebny Magdalenie S., żeby przynosić pieniądze, zaspokajać jej codzienne potrzeby. On pracował po kilkanaście godzin dziennie. A Magdalena S. wciąż poszukiwała atrakcyjniejszego dla niej partnera.
Najpierw taką atrakcyjną odskocznią był mężczyzna z Warszawy, z którym kobieta związała się na jakiś czas i z którym zaszła w ciążę. Ale wróciła do Jacka K., a ten przyjął ją i dziecko do siebie. Później poznała przez internet Artura S. W lutym 2010 r. powiedziała Jackowi K., że ma się wyprowadzić, bo następnego dnia wprowadza się Artur S.
I Jacek K. wyprowadził się, ale od początku zastanawiał się, jak może pozbyć się rywala i wrócić w łaski swej niedawnej konkubiny. Ta też dawała mu nadzieję, że znów będą razem. To wszystko doprowadziło do tragicznych wydarzeń. Artur S. nie żyje, a trzej jego oprawcy na dwadzieścia pięć lat trafili za kraty. Wyrok jest nieprawomocny.
***
O tej sprawie też pisaliśmy:
* Z wokandy świdnickiego sądu: zazdrość okolicznością łagodzącą?, poniedziałek, 18 kwietnia 2011, godz. 8.18,
* Ruszył proces morderców z lasku koło Stanowic, wtorek, 18 stycznia 2011, godz. 17.07,
* Krwawy odwet na rywalu – proces o morderstwo ruszy niebawem, poniedziałek, 13 grudnia 2010, godz. 6.44.