Zakład kamieniarski na obrzeżach Strzegomia przy wylocie na Jelenią Górę. Wczoraj bramy tu strzegło dwóch wystraszonych pracowników. Na terenie zakładu czynności prowadził w asyście policji prokurator. Po godz. 14, już po tragedii, nie działały tu maszyny, nie trwała produkcja. I jeszcze przez jakiś czas pracownicy nie wrócą do roboty. Sprzęt został zabezpieczony, na miejscu ślady będzie badał biegły, papiery dokładnie przejrzy Państwowa Inspekcja Pracy.
Dwudziestojednoletni strzegomianin pracował tu wczoraj. Ogromna kamienna płyta przenoszona na suwnicy roztrzaskała mu głowę. Pogotowie tylko już stwierdziło zgon. Na miejscu pojawiła się policja, przyjechał też prokurator, który ostatecznie zdecydował o zatrzymaniu dwóch współwłaścicieli firmy.
- Zachodzi podejrzenie, że ofiara wypadku pracowała tu na czarno - mówi prokurator Rusin. - Wszczęliśmy na razie postępowanie „w sprawie”, a nie „przeciwko”.
To oznacza, że kamieniarze nie mają postawionych zarzutów. Prokuratura sprawdza, czy dopełnili oni obowiązków w zakresie bezpieczeństwa pracy. Jeśli ich zaniechanie mogło doprowadzić do narażenia pracowników, będzie im grozić do trzech lat więzienia. Ale jeśli okaże się, że to zaniechanie miało związek ze śmiercią strzegomianina, będą odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci, a wtedy grozić im będzie do pięciu lat za kratami. Sprawą legalności zatrudnienia zajmie się inspekcja pracy, a później ewentualnie sąd pracy. Śledczych na razie najbardziej interesuje, czy pracownik miał odpowiednie szkolenia i czy maszyny były sprawne.
Relacja z miejsca zdarzenia: Śmiertelny wypadek w zakładzie kamieniarskim - wtorek, 11 stycznia, godz. 14.17.